Forum  Córy Ciemności Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Moc świateł (Power Lights)

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Córy Ciemności Strona Główna -> Nasze opowiadania / AmyLee
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
AmyLee
Czerwona aura (Moderator)



Dołączył: 07 Sie 2010
Posty: 533
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Bytom ; d

PostWysłany: Pon 16:04, 07 Lut 2011    Temat postu: Moc świateł (Power Lights)



Nigdy nie sądziłam ,że mnie spotka taki los.
Uratować kogoś za cenę własnego życia,dostać dar o który nigdy się nie prosiło.Stawić czoła przeciw wszystkiemu,albo dołączyć do którejś ze stron.
Tajemnice,sekrety i to wszystko po to by mnie chronić,tylko że ja już nie
jestem małą dziewczynką,potrafię dokonać własnych wyborów.
Nawet walkę o życie,to jest mój cel ."Walczyć do samego końca "
Jednak prawda jest taka ,że zwycięzca może być tylko jeden


Rozdział 1.Liceum
Ciało odmawiało posłuszeństwa, a mózg podpowiadał, aby odpuścić... odpuścić
pierwszy dzień w liceum. Myślałam, że gdy będę już w liceum, czas będzie leciał
szybciej. Jednak czułam, że ten rok zapoczątkuje coś nowego... coś, o czym mi się
jeszcze nie śniło.
W końcu wygramoliłam się z łóżka i podeszłam do mojej toaletki. Przeczesałam włosy palcami, wyciągnęłam swój ulubiony T-shirt i ukochane czarne spodnie. Wrzuciłam IPoda do plecaka, napisałam kartkę mamie i w tym samym czasie Breacon podjechał pod dom i zatrąbił kilka razy. Zbiegłam na dół i spokojnie weszłam do jego samochodu.
- Cześć. Stęskniłem się za tobą - ucałował mój policzek.
- Ja za tobą też – odpowiedziałam - Jak minęły ci wakacje?
Wzruszył ramionami - Nic szczególnego.
- Ciekawe, bo jeżeli nie robiłeś nic, to chociaż mogłeś zadzwonić – powiedziałam oburzona.
- No i po co się wściekasz?! Chyba przeżyłaś beze mnie - ścisnął kierownicę.
- Wysadź mnie to pójdę pieszo – oznajmiłam.
- Chyba żartujesz, nie chcę porysować mojego maleństwa.
- Dla ciebie ten gruchot jest ważniejszy ode mnie!
- Nie nazywaj go tak – pisnął - Renee tylko żartowała.
Stwierdziłam, że nie będę gadać z psychopatą, więc przez całą drogę do
liceum Lowe'a się nie odzywaliśmy. Gdy dojechaliśmy na parking w końcu się odezwał:
- Przepraszam za moje zachowanie.
- Ja za moje też - odpowiedziałam, wciąż wyglądając za szybę.
- Nienawidzę się z tobą kłócić – wyznał.
- A kto lubi? – zapytałam.
Wzruszył ramionami, a ja powiedziałam:
- Jeżeli nie sprawi ci to problemu, to chcę jeździć ze Stellą do szkoły - spojrzałam mu w oczy
- Dobra, jak chcesz...
Za szybko przyznał mi rację, coś tu śmierdzi. Nie dość, że kłótnia była wyłącznie o jego samochód, to teraz ot tak pozwala mi jeździć z przyjaciółką do szkoły? Nigdy mi nie pozwalał jeździć ze Stellą, a teraz tak łatwo odpuścił. Nie drążyłam więcej tematu. Gdy zaparkowaliśmy pomachałam mu i poszłam w stronę Stelli.
- Hej - przytuliła się do mnie - Gotowa na liceum?
- A jest jakiś odwrót?! – zapytałam.
- Ooo… daj spokój! Będziemy razem przeżywać najlepsze chwile w życiu! - Stella tryskała euforią.
- Razem?! - zapytałam zaskoczona
- Oj, Głupku! Wiesz o co mi chodzi - złapała mnie za przegub.
- Wiem ...aż za dobrze - pokręciłam głową z niedowierzaniem.
Przeszłyśmy przez bramę i zachwyciłyśmy się wystrojem! To było coś… coś idealnego pokazujące współczesność. Poszłyśmy do sekretariatu odebrać nasze plany i szyfry do szafek.
- Mamy obok siebie szafki! Czy to nie cudowne? - zapytała podekscytowana.
- Stella, to są tylko szafki.
- Nie, teraz to są nasze szafki !-wypowiedziała to chyba trochę za głośno, tak, że kilka osób obejrzało się za nami.
Kochałam Stellę, mimo że miała denerwujący charakter. Ona mnie rozumiała jak nikt inny, właściwie zaczęła się tak zachowywać, by zwrócić uwagę jej zapracowanych rodziców. Chciała być po prostu zauważona...
Prawie spóźniłyśmy się na nasze pierwsze zajęcia. Pan Michael, uprzedził nas co to znaczy być spóźnionym w tej szkole ... I powiem wam, że siedzenie w kozie przez 1 dzień to i tak za dużo. Oczywiście ,w naszej klasie znalazło się kilka fajnych osób, ale
były takie które przyprawiały mnie o ból głowy.
- Patrz na te lalunie. Przez cały czas się na nas gapią - szepnęła zdenerwowana Stella.
- Po prostu nie zwracaj na nie uwagi - odszepnęłam do niej i próbowałam skupić się na lekcji. Niestety zaczepiły nas zaraz po wyjściu z klasy.
- Cześć - rzuciła jedna z nich.
- Hej – wymamrotałam.
- Jesteście fajne, może chcecie do nas dołączyć? - przemówiła blondynka.
- Nie dzięki. To, że razem ze Stellą jesteśmy blondynkami nie oznacza, że musimy się z wami kumplować - powiedziałam i ruszyłam razem ze Stellą u boku - Ale dzięki.
Jej dwie kopie wydały z siebie jęk, po czym blondyna powiedziała:
- Dałyśmy wam szansę, teraz ci coś powiem - zbliżyła się na tyle, żeby
wyszeptać mi coś do ucha - Nie lubię odmowy, więc mniej się na baczności.
- Mam to przyjąć jako groźbę - nie pozwolę na to, aby ta laska mną rządziła.
- Em... Renee, możemy już iść? - Stella nerwowo patrzyła na całą tą scenę.
- Już, możemy iść – powiedziałam - Zostawimy nasze koleżanki z tym problemem.
- Dobrze - przytaknęła i znów wróciła stara Stella.
Odeszłyśmy w milczeniu, wszyscy się nam przypatrywali co było trochę wkurzające. Czułam się jakbym dokonała jakiegoś cudu, czy coś...
Usiadłyśmy na stołówce w bardzo fajnym miejscu, w tym także dwie osoby się przysiadły. Chłopak, który nazywał się Ben i jego siostra Lisa. Szybko się dogadaliśmy, wszyscy też mówili o tym, jak przeciwstawiłam się tej blondynce. A to przecież nie było nic takiego, prawda?
Poszłam kupić sobie lunch, razem ze Stellą, miałyśmy wiele do wyboru. W końcu zdecydowałam się na babeczkę z lukrem i cappuccin’em. Wtedy stanęłam jak wryta. Idealny chłopak stał na przeciw mnie, nawet się uśmiechnął. Zatonęłam w jego błękitnych oczach. Chciałam coś powiedzieć, ale usta odmówiły mi posłuszeństwa.
Wtedy...
- Renee! Czy ty mnie w ogóle słuchasz?! - zapytała zirytowana Stella.
- Taa... taa - odpowiedziałam i znów wlepiłam wzrok w nowego, który i tak już odchodził do innego stolika.
- Co takiego, bądź kogo zobaczyłaś? - dopytywała się moja przyjaciółka.
- Stella, nic nie zobaczyłam, zdawało ci się - zbyłam ją machnięciem ręki.
- Może... A jak się układają sprawy między tobą a Breacon'em?
I wtedy go ujrzałam. Breacon'a całującego Anastazię.
- Ja go zaraz zabiję! - wskazałam ich palcem.
- Och...
Ruszyłam w ich stronę, Stella dotrzymywała mi kroku. Stwierdziłam, że tylko z nim zerwę i kontakt sam się zerwie.
- Hmmm... Stella, myślisz, że im przeszkadzam? - zapytałam udając niewiniątko.
- Nie wiem - wzruszyła ramionami.
Breacon na dźwięk mojego głosu wyprostował się i patrzył dziwnie zakłopotany.
- Renee, to nie tak – powiedział szybko.
- A jak?! - złapałam się jedną ręką za biodro.
- No wiesz... - wzruszył ramionami.
- Nie wierzę, że to robię - powiedziałam po czym wylałam na niego mój kubek z cappuccino - Żegnaj Breacon.
Odchodziłam i to bardzo szybko, wciąż słyszałam moje imię, prawiło mi to wielką dumę.
- Ren! Renee! Zaczekaj – wołał.
- Po prostu idź za nią, nie zastanawiaj się ...przecież mówiłeś, że ją kochasz - poganiała go Stella.
Odwróciłam się jeszcze na chwilkę i widziałam, że nie idzie. Pomachałam mu na pożegnanie i skręciłam w pierwszy korytarz, aby zaraz wejść do ubikacji.
- Przepraszam, to jest chyba męska ubikacja - usłyszałam hardy głos chłopaka ze stołówki
- Taak... a zdawało mi się… - wspomagałam się gestami
- Że to damska, tak? -uśmiechnął się - Każdemu może się zdarzyć.
Odwrócił się i chciał wyjść, kiedy ja zawołałam:
- Jak masz na imię?
- Alex...-spojrzał jeszcze raz na mnie.
- Jestem Renee - dodałam szybko.
- Wiem - i wyszedł.
To było bardzo dziwne spotkanie, wyślizgnęłam się z ubikacji, tak aby nikt mnie nie zauważył. Spojrzałam jeszcze raz na tabliczkę, która mówiła że toaleta jest męska. Zastanowiłam się również nad jednym słowem Alex’a "Wiem", ale co wiedział, wiedział jak mam na imię?
- To jest jakiś absurd! - powtarzałam w myślach.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Summer
Czerwona aura (Moderator)



Dołączył: 10 Sie 2010
Posty: 561
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Bydgoszcz

PostWysłany: Pon 17:01, 07 Lut 2011    Temat postu:

No, no... Fajna zajawka!!! A to: "Jednak prawda jest taka ,że zwycięzca może być tylko jeden" odzwierciedla prawdziwe życie ;D Świetny pomysł!!!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jowi
Indygo aura (Grafik)



Dołączył: 01 Wrz 2010
Posty: 467
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ddz

PostWysłany: Wto 22:49, 08 Lut 2011    Temat postu:

znajoma scena :P
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Moon_night_shadow.
Pomarańczowa aura



Dołączył: 16 Paź 2010
Posty: 88
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Katowice

PostWysłany: Pią 18:33, 11 Lut 2011    Temat postu:

Ja uwielbiam twoje opowiadania ;>
Alex mmm ;*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
AmyLee
Czerwona aura (Moderator)



Dołączył: 07 Sie 2010
Posty: 533
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Bytom ; d

PostWysłany: Pią 18:48, 18 Lut 2011    Temat postu:

Rozdział 2
Oczy
Pierwszy dzień w liceum i tyle emocji. Zerwanie z chłopakiem, zakochanie się w
innym, pokłócenie się z Barbie, życie jest pełne "niespodzianek".
Wracałam właśnie zza rogu, mieliśmy matematykę. Ostatnią najgorszą
lekcję. Nigdy jej nie lubiłam nawet w gimnazjum. Stella stoi przed klasą, rozglądając się
gorączkowo. W końcu zatrzymuje na mnie wzrok. Widzę jak wypuszcza powietrze i
oddycha pełną piersią.
- Jesteś.
- A co myślałaś, że zniknęłam? – zadrwiłam.
- Renee wiesz jaka ty jesteś nieodpowiedzialna?
- Powtarzasz mi to od… czekaj - zastanawiam się - Już wiem! Od drugiej klasy
podstawówki.
Przyjaciółka rzuca mi wściekłe spojrzenie, po czym na korytarzu rozbrzmiewa głos
dzwonka. Wszyscy wchodzą do klasy, tylko nie Stella. Odwracam się, żeby ją
pospieszyć.
- Stella! Będziemy mieć najgorsze miejsca w klasie.
Ona przewraca oczami i mówi:
- Renee, bądź tak dobra i zajmij mi miejsce.
Kiwam głową w milczeniu i wchodzę do klasy. Ona nigdy się tak nie zachowywała.
Zajmuję miejsce w czwartej ławce, niestety Stella musi usiąść na końcu klasy, gdyż
wszystkie miejsca są zajęte.
Do klasy wpada pyzata nauczycielka bardzo niskiego wzrostu. Cała klasa wstaje, wita
się i przechodzimy od razu do zadań. Nauczycielka bazgrze po tablicy tak, że nie umiem
się rozczytać. Odkładam długopis i wpatruję się w okno. Nagle widzę oczy... oczy kogoś.
Odwracam wzrok w stronę ławki Stelli i okazuje się, że siedzi już na swoim miejscu. Nie
wiem czemu, ale zalewa mnie fala gorąca i znów chwytam długopis i rysuję... Rysuję .
Nie malowałam od dobrych siedmiu lat, jednak nie jestem zadowolona z mojego dzieła.
Jest to obrazek przerażający. Czarne oczy wpatrujące się we mnie. Zostaję uwolniona
od swoich rozmyślań przez dzwonek. Pakuję swoje rzeczy i wychodzę.
- Renee! Czekaj! - ktoś mnie woła.
W końcu mnie dogania i widzę chłopaka z ubikacji.
- Cześć – rzuca.
Kiwam głową na powitanie.
- Podrzucić cię? - pyta grzecznie.
- Wiesz, to bardzo miłe, ale wracam z moją przyjaciółką - staram się go nie urazić.
- Renee! - słyszę głos swojej przyjaciółki.
- Stella, idziesz? - pytam zdenerwowana.
- Ech. Muszę jechać od razu do domu, moja rodzina przyjeżdża, rozumiesz? - patrzy
mi w oczy - Wiem, że to głupio zabrzmi, ale czy mogłabyś pójść dziś do domu na
piechotę?
- Jasne, skoro musisz - wzruszam bezradnie ramionami.
- No to ja lecę - mówi i odchodzi.
- Alex, czy twoja propozycja jest aktualna? – pytam.
- Oczywiście, chodź za mną - uśmiecha się zachęcająco.
Ruszam tuż za nim, nie wiedząc co począć. Jest cholernie przystojny, nie wiem jak
mogę się przy nim zachowywać.
Podchodzimy do czerwonej bryki i mówię:
- To twoja?
- Tak, Lamborghini. Uwielbiam tę brykę - śmieje się.
- Nie do wiary - szepczę i wsiadam do przodu, na miejsce pasażera.
Gdy Alex wsiada do samochodu, ja wyglądam przez okno. Nie wiem co powiedzieć,
więc nic nie mówię. W końcu chłopak stara się przełamać ciszę.
- Mieszkasz tu od dawna?
- Od urodzenia - odpowiadam pewnie - A ty?
- Właśnie się tu przeprowadziłem. Wygląda, że to spokojne miejsce.
- Można tak powiedzieć - wzruszam ramionami.
- Głupio mi o to pytać, ale masz plany na wieczór? - pyta nagle.
Wytrzeszczam oczy, bo nie wiem, co powiedzieć - Ja, wiesz chciałam iść do mojej
pracy, ale możemy pójść razem jak chcesz?
- Wspaniale – odpowiada - To o której mam być?
- Może o ósmej? - uśmiecham się.
- Wspaniale. Już jesteśmy – oznajmia.
- Dzięki za podwiezienie - odwracam się.
Ruszam w stronę furtki, ale mój pies wybiega zza rogu i przewraca mnie.
- Azafar, zejdź – mówię.
Pies jednak nie słucha, za to zaczyna mnie lizać po twarzy.
- Azafar! – powtarzam - Proszę zejdź ze mnie.
Azafar patrzy na mnie swoim wesołym wzrokiem i robi to co mu powiedziałam.
Wstaję niezdarnie i otrzepuję się z kurzu. Odwracam się w stronę śmiejącego się
Alexa .
- Co cię tak bawi? – pytam - Azafar, tak?
Kiwa głową dusząc się ze śmiechu, jednak gdy przestaje podchodzi do psa i drapie
go za uchem.
Ze zdziwienia otwieram szerzej oczy, Alex zerka na mnie i pyta:
- O co chodzi?
- Jak ty to zrobiłeś! Przecież Azafar nie lubi nikogo, nikogo po za mną – milknę na
chwilę - Nawet Stella, musiała go przyzwyczajać do siebie.
- Wiesz, mam dryg do zwierząt - uśmiecha się - Do zobaczenia o ósmej.
Odwracam się i idę w stronę frontowych drzwi.
- Kochanie, to ty? - słyszę głos mamy.
- Tak, mamo!
Ściągam buty, a ona w tym samym momencie wchodzi do przedpokoju.
- Ren, może jutro pojedziemy po tą suknie na jesienny bal?
Kręcę głową.
- Nie rozumiem…
- Zerwałam z Breaconem - wzruszam ramionami, ciesząc się jego dzisiejszym
upokorzeniem.
- Jak to! O Boże! I z kim teraz pójdziesz na bal?!
- Mamo, a może ja nie chcę iść na ten głupi bal - patrzę jej w oczy - Może dlatego
zerwałam z Breaconem, ponieważ mnie zdradza na prawo i lewo. Jest jak...
- Dość! - przerywa mi matka - Nie będziesz używała takiego słownictwa w moim
domu, zrozumiano? I jeszcze jedno, wiesz że nie pochwalam tego co zrobiłaś, jesteś
zbyt nadpobudliwa, skarbie.
- Jeżeli ci się tak podoba, to ożeń się z nim! - Krzyczę i wchodzę po schodach, wciąż
słysząc na werandzie:
- Renee, stój, zaczekaj!
Ale ja nie słucham, zabieram swoje rzeczy i jest już za piętnaście ósma. Rozczesuję
włosy, wkładam najlepsze ciuchy i schodzę na dół mijając matkę bez słowa. Niech ma
to, co chciała! Czekam na Alexa, przyjeżdża równo o ósmej. Otwiera mi drzwi
samochodu. Jesteśmy na miejscu parę minut później.
- Możesz już iść, zaparkuję tylko samochód.
- Dobrze - odpowiadam i wychodzę z samochodu.
Rozglądam się po uliczkach i staram sobie przypomnieć skrót. Gdy wreszcie
stwierdzam, że jest to uliczka z prawej strony. Ruszam nią, jest nie oświetlona, więc
wyciągam swoją małą latarkę. Czuję podmuchy wiatru, zapomniałam kurtki.
Przyspieszam kroku, bo nowa fala gorąca przyszła nagle. Coś każe mi się obrócić.
Obracam się i wiem, że popełniłam wielki błąd. Te oczy, które widziałam w szkole, są
teraz wyraźniejsze, widać również zarysowaną sylwetkę. Rzucam się do ucieczki
,biegnę tak, że brak mi tchu. Odwracam się raz jeszcze i widzę, że postać przyspieszyła.
Tracę oddech, coraz ciężej mi biec, ale się nie zatrzymuję. Widzę światło wieczornej
latarni wskazującej, że zostało tylko dwie minuty drogi. Moje łydki strasznie mnie bolą,
ale się nie poddaję. W końcu wbiegam do restauracji i idę do stołu barmana. Obracam
się i widzę jak postać w czarnym kapeluszu i płaszczu siada nie daleko mnie.
- Renee, czy ty masz mało zajęć? - pyta znajomy głos.
A jednak odskakuję jak oparzona.
-Rafał, nigdy więcej mnie tak nie strasz - walę chłopaka w ramię.
- Auć! Renee, wyluzuj. Co cię napadło - rozciera zranione miejsce.
Rafał jest świetnym przyjacielem, pewnie nie przyjaźniłby się ze mną gdyby wiedział,
że nie kocham go jak dziewczyna chłopaka. Kocham go jako przyjaciela, tylko.
- Rafał, słuchaj, ten gość w czarnym płaszczu mnie gonił – wydyszałam.
- Jesteś pewna, że to on? – pyta.
- Tak, widziałam go. Widziałam – powtarzam - podejdź do niego i zapytaj, czy chce
coś do picia.
Patrzy na mnie jak na wariatkę, ale w końcu kiwa głową.
- Dobra.
Rusza w stronę mężczyzny i gdy pyta, co podać. Mężczyzna nie reaguje. Rafał
ściąga jego kapelusz, ale nie ma nic pod nim. Nie ma tam człowieka, jest tylko pusty
płaszcz.
- Renee, tu nikogo nie ma - mówi zdziwiony - Ale jak....?
Rozdział 3
Pamiętnik
Rozglądam się po restauracji, ale nie widać nikogo podejrzanego. Podchodzę do
Rafała, tak jakbym nie mogła mu uwierzyć. Dotykam pustego płaszcza i patrzę z
przerażeniem w oczach.
- On ... On tu był - mówię w końcu - wchodził tutaj.
-Wiem, przecież sam go widziałem - milknie i przypatruje mi się czule - Którym
skrótem szłaś?
- Co? - pytam zdezorientowana.
- Którym skrótem szłaś? - pyta ponownie.
- Szłam tym z ciemną uliczką.
- O Boże - sapnął przerażony.
- Co się dzieje, Rafał? - potrząsam chłopakiem.
- Nie czytałaś gazet? - patrzy na mnie - Ostatnio kilka osób zostało tam zabitych,
kilkoro z nich zniknęło.
- Seryjny morderca?! - podnoszę głos.
- Może tak, a może nie! Nie wiem! Wiem jedno, nie możesz tamtędy chodzić,
zrozumiano? – powiedział.
Alex! A co się stało z Alexem? Powiedział, że tylko odstawi samochód. Spoglądam na
zegarek i stwierdzam, że siedzę już ponad godzinę po za domem.
- Przyszłaś z kimś? -pyta nagle.
- Tak jakby - wzruszam ramionami.
- Renee muszę to wiedzieć, przecież nie puszczę cię samej.
- Był ze mną mój kolega ze szkoły, ale wsiąkł - uśmiecham się figlarnie.
- Poczekaj chwilkę, pójdę tylko się przebrać – mówi.
- Spoko, będę czekać - uśmiecham się z powrotem.
Postanawiam, więc zadzwonić przez ten czas do Stelli.
- Cześć, tu Stella, nie ma mnie w domu, zosta... - rozłączam się.
- Gotowy – mówi - Idziemy?
- Tak, tak, jasne - patrzę mu w oczy.
Rafał jest na prawdę dobrym chłopakiem, ma złote serce. Fakt, że jest dwa lata ode
mnie starszy.
Wchodzę do wielkiego jeepa i usadawiam się wygodnie. Dzisiaj ból głowy jest
mniejszy niż ostatnio. Rafał dotyka przez przypadek mojej nogi i zostaję
zbombardowana jego myślami. Telepaci, tak nazywają się osoby czytające w myślach,
wpływające na czyjeś uczucia. Ile dałabym by być normalna, nie prosiłam o ten dar. To
zaczęło się jeszcze w gimnazjum, w szkole.
- Ze szkoły mówisz? - przerywa nagle ciszę - A jak tam Breacon?
- Ech, szkoda gadać - zbywam go machnięciem ręki.
- Zerwaliście?! - pyta podekscytowany.
- Tak. O! Już jesteśmy - reaguję nagle.
- Co? A tak - śmieje się - To do jutra, mała.
- Cześć - macham mu na pożegnanie i ruszam pędem do domu.
Próbuję wejść jak najciszej, żeby mama się nie zorientowała, ale zaraz słyszę.
-Renee, chodź tutaj! - głos matki.
Zastanawiam się, co mnie teraz zdradziło. Siadam na kanapie i wpatruję się w
rodziców.
- Gdzie ty byłaś!? Martwiłam się o ciebie! Chcesz dostać szlaban? – wykrzykuje.
Spoglądam na tatę, który przewraca oczami.
- Margaret, daj jej spokój, to nastolatka - uspokaja ją.
- Jasne, teraz tak się mówi - oburza się - Co wy o tym wiecie?!
- Renee, idź do pokoju i zabierz Azafara - mówi spokojnie tata.
Puszczam mu oczko - Jasne, dobranoc.
Wskakuję pod prysznic, wyciągam swoją ulubioną piżamę i kładę się spać.
***
- Wszystko mnie boli - przeciągam się – Cześć, Az.
Głaszczę mojego pieska.
- Co będziemy dzisiaj robić? - pytam go, wiedząc, że mi i tak nie odpowie.
Wkładam kapcie i schodzę na dół. Zastaję rodziców zawzięcie dyskutujących.
- Co jest? – pytam.
- Zobacz gazetę - tata opanowuje drżący głos.
Wzruszam ramionami i czuję się jakby ktoś wbił mi nóż w serce
Lowe dn. 2.09.2010r.
Zaginęła!
Uczennica liceum Lowe, zaginęła wczoraj wieczorem.
Policja nadal przeszukuje tereny, niestety brakuje śladów.
Rodzice dziewczyny twierdzą, że wybierała się na zabawę.
Miała wrócić koło drugiej, niestety nadal nie wróciła do domu.
Jeżeli ktoś, będzie wiedział gdzie mogła zaginąć Stella Anderson ,
proszona jest o kontakt z policją i rodzicami.
Tel.668345221.

- O Boże – sapnęłam - To przecież Stella!
- Jej rodzice już do nas dzwonili, chcieli z tobą rozmawiać - powiedziała matka.
- I co im powiedzieliście?! – pytam, nadal nie mogąc dojść do ciebie.
- Że śpisz, kochanie - pałeczkę przejął tata.
- To ja pójdę ich odwiedzić – wypalam.
- Dobrze, jasne. - mówi mama.
- Idę się ubrać - wbiegam już po schodach.
Gdzie się podział ten głupi telefon?! Mam!
Wybieram numer, znajomy ciepły głos pyta:
- Renee?
- Cześć, Rafał. Słuchaj, czytałeś dzisiaj gazetę? – pytam, nie obijając w bawełnę
- Jeszcze nie – ziewa.
- Jeszcze spałeś? – wzdycham.
- To co się dzieje? – pyta.
- Stella zaginęła - w tym momencie głos mi się łamię i zaczynam szlochać.
- Nie możliwe - mówi przekonanie.
- Piszą o niej w gazecie, jej rodzice już dzwonili do moich - wyżalam się - Jeszcze nie
było tak źle.
- Chcesz żebym pojechał tam z tobą? - pyta nagle.
- Skąd wiedziałeś, że chcę cie o to poprosić? - odpowiadam zdziwiona.
- Czytam w myślach - milknie po czym dodaje - Żartuję, zaraz będę, mała. Daj mi
piętnaście minut.
- Dobra - rozłączam się i biegnę do łazienki.
Szybko wciskam na siebie czarne rurki i fioletowy top, buty na wysokim obcasie,
rozczesuję moje włosy, maluję rzęsy i usta.
- Gotowa – oznajmiam.
Zabieram torbę i schodzę na dół .
- Wychodzę! - wołam i zatrzaskuję główne drzwi.
Przestępuję nerwowo z nogi na nogę, rozmyślając nad wczorajszymi zdarzeniami.
Chwilę później podjeżdża czarny jeep i wskakuję do niego.
- Cześć - rzucam i patrzę na rozczochranego Rafała.
- Hej - próbuje ukryć zmęczenie.
- Nie wyspany? - pytam nerwowo chichocząc.
- Trochę – uśmiecha się - Jesteś pewna, że powinniśmy się tak narzucać?
- Jestem pewna - odpowiadam
Jedziemy w absolutnej ciszy, Rafał nie wie, co ma powiedzieć. Włącza radio i mówi:
- Jesteś pewna, że nie poszła się gdzieś włóczyć? No bo wiesz Stella ma swoje
humorki – ciągnie.
- Nie. Na pewno nie zniknęłaby bez słowa, już w szkole zachowywała się dziwnie -
mówię podenerwowana.
- W szkole?
- No tak, dzwoniła do kogoś...
- Nie wiesz kto to był? – przerywa.
- Nie, no przecież mówię.
- Dziwne – stwierdza – Jesteśmy.
Wysiadam, zatrzaskuję drzwiczki samochodu i nagle mówię:
- Możesz ich zagadać? – pytam.
- Nie ma problemu – odpowiada.
Podchodzimy do drzwi, robię trzy wdechy i pukam. Wstrzymuję oddech, a w drzwiach
pojawia się pani Anderson.
-Dzień dobry. Słyszałam, że chciała pani porozmawiać ze mną - witam się.
-Witaj Renee. Wejdźcie - otwiera szerzej drzwi.
Siadamy na kolorowej kanapie, za pewne wybranej przez Stellę.
-Renee, nie wiesz gdzie Stella się wczoraj wybrała? – pyta.
Kręcę przecząco głową
- Wczoraj nawet nie odwiozła mnie do domu.
- Chyba nie szłaś pieszo?! - pyta zdziwiony pan Anderson.
- Nie, nie. Wróciłam z kolegą - odpowiadam szybko.
Patrzę na nich obu, widzę zmęczone, zapłakane twarze.
- Pomożemy państwu odnaleźć Stellę - wtrąca się Rafał.
- Miło chłopcze z twojej strony - pan Anderson posyła mu dostrzegalnie lekki
uśmiech.
- Ach! Zapomniałam, Renee możesz rozejrzeć się za swoją piżamą - kobieta patrzy
na mnie - Stella mówiła, że zostawiłaś ostatnio ją u niej.
Sygnał.
-A tak! Rzeczywiście, zaraz wracam.
Stella zostawiła po sobie jakiś ślad, jestem tego pewna. Zawsze tak robi, gdy chce
mnie o czymś powiadomić. Otwieram drzwi i uderza mnie zapach róż. Rozglądam się i
widzę odsuniętą szafę. Podchodzę do niej i zatrzymuję
się przy niebieskim swetrze Stelli. Wyczuwam papier w kieszonce, sięgam po niego.
- To lista zakupów! – mówię – Stella, co chcesz mi przekazać!
Powtarzam, zastanawiam się co Stella chciałaby mi przekazać i gdzie by to ukryła.
Podchodzę do biurka i widzę pamiętniki. Tak mi się zdaję, otwieram i czytam początek.
Zamykam go z hukiem .
- Tak, to jest pamiętnik - powtarzam w myślach - Wezmę go, może o to chodzi.
Rozglądam się jeszcze raz i stwierdzam, że zobaczę pod poduszką.
- Strzał w dziesiątkę! - uśmiecham się - List.
Zamykam drzwi, pamiętniki wkładam do mojej torebki. Schodzę po schodach udając
spokój.
- Dziękuję pani, szukałam jej przez cały tydzień - uśmiecham się szeroko.
- No to do usłyszenia - Rafał ściska ręce rodziców Stelli.
- Może przyjdą państwo do mnie na obiad? – pytam - Rodzice by się ucieszyli.
- No... Dobrze -mówi ojciec - Będziemy, podziękuj swoim rodzicom.
- Jasne - posyłam im uśmiech.
W drodze powrotnej czuję, jakby pamiętniki Stelli ciążyły mi w torbie. Jakby przybrał
kilka kilogramów.
Rafał opowiada mi o tym, co usłyszał od jej rodziców.
- Dzięki, jesteś świetnym chłopakiem - uśmiecham się.
- Pa! - zaniemówił z wrażenia.
Wbiegam do domu, witam się z rodzicami i zamykam się w pokoju. Zobaczmy, czy
Stella miała jakieś tajemnice.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
AmyLee
Czerwona aura (Moderator)



Dołączył: 07 Sie 2010
Posty: 533
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Bytom ; d

PostWysłany: Pią 18:49, 18 Lut 2011    Temat postu:

dziewczyny tu są 2 rozdziały .!
Miłego czytania ;D
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Summer
Czerwona aura (Moderator)



Dołączył: 10 Sie 2010
Posty: 561
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Bydgoszcz

PostWysłany: Pią 22:11, 18 Lut 2011    Temat postu:

Wszystko ładnie, fajnie, pięknie i SUPER, a teraz najczęściej zadawane pytanie: co dalej??? ;D No i co z Alexem? Gdzie go wcięło? Do moich opowiadań??? Ha ha... Żart ^^
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jowi
Indygo aura (Grafik)



Dołączył: 01 Wrz 2010
Posty: 467
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ddz

PostWysłany: Sob 13:01, 19 Lut 2011    Temat postu:

dwa, ale fajne :P
o krok od szlabanu :P i no właśnie, gdzie Alex? ;]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Córy Ciemności Strona Główna -> Nasze opowiadania / AmyLee Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Programosy.
Regulamin