Forum  Córy Ciemności Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Łowczyni wampirów
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Córy Ciemności Strona Główna -> Nasze opowiadania / Summer
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Summer
Czerwona aura (Moderator)



Dołączył: 10 Sie 2010
Posty: 561
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Bydgoszcz

PostWysłany: Nie 13:48, 06 Lut 2011    Temat postu: Łowczyni wampirów


Łowczyni wampirów. Cykl Wieczny Płomień.

Prolog:

Mam na imię Anna.
Jestem w połowie wampirem w połowie człowiekiem.
Dampirzycą...
W życiu mam tylko jeden cel: zabić jak najwięcej wampirów.
Wiem o co zapytacie. Dlaczego chcę to zrobić? Odpowiedź jest prosta. Wampiry muszą pożywiać się krwią ludzi, by zachować zdrowie, ale żeby mieć energię muszą zabijać ludzi. Dampiry czerpią energię z dotyku człowieka. Nawet lekkie muśnięcie nam wystarcza na cały dzień. Żeby zachować zdrowie musimy tylko spać.
Są też upadłe wampiry. Pewnie myśleliście, że są tylko upadłe anioły? Owszem są, ale upadłe wampiry też. One są wrogami wampirów, ludzi i dampirów. Są bezlitosne. Chcą zawładnąć ziemią by zbudować własne miasta. Wampiry nie mogą się z nimi zmierzyć bo słońce je spala, a wrota do ich obecnego królestwa otwierają się w dzień.
Dlatego właśnie istnieją dampiry.
Jesteśmy nieśmiertelni jak wampiry, ale słońce nam nie szkodzi. Jesteśmy idealni. Władni, wieczni i posiadamy różne dary.
Ja jestem wyjątkowa.
Płomienie są mi posłuszne. Wzbudzam lęk we wszystkich.
Dlatego wszyscy mówią na mnie Królowa Płomieni Cienia.
Królowa Płomieni nazywają mnie dlatego, że ogień jest mi posłuszny. Cienia bo mimo, że słońce nam nie szkodzi prowadzę nocny tryb życia.
Jednak długo nie zdawałam sobie sprawy, że moja moc przysporzy mi wielu kłopotów.


Ostatnio zmieniony przez Summer dnia Pią 14:37, 11 Lut 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Summer
Czerwona aura (Moderator)



Dołączył: 10 Sie 2010
Posty: 561
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Bydgoszcz

PostWysłany: Nie 13:51, 06 Lut 2011    Temat postu:

Rozdział pierwszy:

Polowałam na jakiegoś młodego wampira. Miał góra pół roku. Zabijał wszystkich ludzi, których napotkał. Pociąg wampirów do krwi był dla nich naturalną rzeczą z, którą dampiry takie jak ja nie potrafiły się zgodzić.
Młodziak wyczuł moją obecność. Wiedział, że gdzieś tu jestem, ale nie wiedział dokładnie gdzie. Lubiłam, gdy młode wampiry rozglądały się niespokojnie. Śmieszyły mnie wtedy. Jednak wolałam walczyć ze starszymi wampirami. Walka z nimi była dłuższa i fajniej było się z nimi zabawić. Młodziakom łatwo było wyrwać krtań albo oderwać rękę lub nogę.
Ze starszymi było trudniej dlatego na ogół je się wybierało.
Wampir zaczął uciekać. Zeskoczyłam z dachu na którym obserwowałam młodziaka i z łatwością go dogoniłam. Szybkość wampirów i ludzi dodane razem były zdumiewające. Tak samo jest z siłą, wzrokiem, węchem i słuchem. Lubiłam myśleć, że dampiry są niepokonane.
Złapałam młodziaka za gardło i zaczęłam wbijać w niej paznokcie. Zbliżyłam twarz do jego ucha.
-Pozdrów ode mnie wszystkie wampiry, które zabiłam-powiedziałam i wyrwałam mu krtań.
Wyczułam, że ktoś mnie obserwuje.
-Zdrajcy.
Dźwięk głosu za mną sprawił, że puściłam młodziaka (który jeszcze żył) i odwróciłam się. Stał tam mężczyzna bladoniebieskich zimnych oczach jak lód. Włosy miał kruczoczarne do brody. Miał niezwykle bladą skórę.
Był wampirem.
-Nie po to istniejecie by nas zabijać-powiedział.-Mieliście nas bronić przed Valariami.
Upadłe wampiry często nazywano Valari.
Wzruszyłam ramionami.
-Wykorzystywaliście nas. Nic dziwnego, że mieliśmy dość. Chcieliście byśmy nie widzieli poza wami świata. Jednak widzieliśmy jak zabijacie ludzi, którymi w połowie jesteśmy.
-A zabijanie naszej rasy do której w połowie należycie jest w porządku?
Spojrzałam na niego ze wściekłością.
-A torturowanie nas jest?-zapytałam. Dawniej jak dampir nie uchronił wampira, a sam przeżył był torturowany. Najczęściej wbijano mu sztylet w brzuch, a następnie spalano.
Wampir tak się wściekł, że rzucił się na mnie. Wykonałam zgrabny unik. Walnął w ścianę.
-Później się pobawimy-powiedziałam.-Mam pewną sprawę do załatwienia.
-Niby jaką?-prychnął.
Uśmiechnęłam się do niego zabójczo.
-Spalenie zwłok-powiedziałam i spojrzałam na już martwego młodziaka, który zapalił się. Wskazałam palcem na palące się zwłoki.-Właśnie taki los cię czeka-powiedziałam do wampira i pobiegłam do mojego ulubionego nocnego clubu.

Rozdział drugi:

Nienawidziłam Polski. W tym roku przydzielono mi opiekę nad miastem Kraków. Tak zdecydowała rada starszych dampirów. Sama nie jestem Polką, ale musiałam pilnować to miasto.
Biegłam z parku przez Most Grunwaldzki do ulicy św. Wawrzyńca. Przeskoczyłam przez kilka opuszczonych domów w dzielnicy Kazimierza kierując się w stronę Wisły. Przebiegłam przez kolejny park i dotarłam na ulicę Podgórską przy, której były cztery opuszczone budynki. Największy budynek ktoś odkupił i przerobił na club o nazwie "Sześć stóp pod ziemią" i nie stojąc w kolejce wręczyłam ochroniarzowi czterdzieści złoty. Za wstęp brali tylko dziesięć, ale dawałam więcej dzięki czemu nie musiałam stać w kolejce. Ten club jest według mnie najlepszym miejscem w Krakowie. Dzięki tańcu mogłam dotykać różne osoby zyskując w ten sposób energię.
Siedziałam przy barze popijając drinka, gdy ktoś przyłożył coś do moich pleców uszkadzając w ten sposób mój czarny, skórzany top odkrywający pępek w którym był srebrny kolczyk w kształcie kulki.
-Rusz się!-krzyknął znajomy głos.-Dalej! Muszę z tobą pogadać!
Odwróciłam się by zobaczyć twarz mojego napastnika i rozpoznałam wampira, którego dzisiaj spotkałam.
-Jak widzisz jestem trochę zajęta-powiedziałam potrząsając lekko drinkiem uważając by płyn w szklance się nie wylał.
-Jazda!!-krzyknął jeszcze głośniej.-Mam sztylet przy twoich plecach i z chęcią ci go wbiję!!
Przewróciłam oczami, upiłam ostatni łyk i poszłam za nim. Wyszliśmy z clubu do parku przez, który biegłam jakieś dwadzieścia minut wcześniej.
-Oby to było coś ważnego-powiedziałam.
-Nie zawiedziesz się-odpowiedział.
-Pochodzisz z tego przeklętego kraju?-zapytałam.
-Nie. Pochodzę z Ameryki Północnej.
-Jak masz na imię?
-Alex. A ty?
-Jestem Anna.
Zaskoczyłam go.
-Anna Królowa Płomieni Cienia?-zapytał.
Przytaknęłam. Nic dziwnego, że jest zaskoczony. Tak rzadko kogoś wybierałam by go zabić i spotykałam, że praktycznie tylko rada starszych wiedziała jak wyglądam. Spotkanie mnie było zaszczytem ze względu na moje możliwości.
-Myślałem, że jesteś dampirką liczącą sobie ponad tysiąc lat, a ty jesteś Anną!
-Co chcesz sobie ze mną zrobić zdjęcie i wkleić na Naszą Klasę?-zażartowałam.
Uśmiechnął się.
-Lepiej będzie jak cię zabiję-odpowiedział.
Parsknęłam śmiechem.
-Już to widzę! Wracając do tematu co masz mi do przekazania?
-Valari chcą powrócić.

Rozdział trzeci:

-Co?!!-zapytałam zaskoczona.-Valari?!! Przecież dampiry zamknęły wrota do ich świata!!-Zostały zamknięte przez przedstawicieli mojej rasy tysiąc pięćset lat temu, gdy miałam zaledwie wiek. Wejście zostało zamknięte ognistą tarczą. Do dziś nie wiemy jakim cudem.
-Znaleźliśmy to-powiedział podając mi jakąś kartkę. Napis napisany krwią głosił: "Valari dzięki Królowie Płomieni Cienia uwolnią się!" podpisano Elizabeth Nigma. Powąchałam krew na kartce. Była to krew Valari! Była dla dampirów i wampirów trucizną!
Nieco skrzywiona oddałam mu kartkę.
-Gdzie to znaleźliście?-zapytałam.
-W Tatrach. Jest tu napisane Królowie Płomieni Cienia, więc przyszedłem tu bo wiedziałem, że w tym roku chronisz to miasto, ale myślałem, że jesteś zwykłym intruzem, a tymczasem spotkałem Annę Fire. Chciałem cię ostrzec.
-A niby jak spaliłam zwłoki?
-Myślałem, że rzuciłeś zapalniczkę z taką siłą iż nie zauważyłem.
-W jaki sposób znaleźliście kartkę?-zapytałam wracając do tematu.
Podał mi następną kartkę. Było to zdjęcie z pentagramem z pięciu czarnowłosych kobiet. Były nagie.
Były ludźmi.
W środku była właśnie ta kartka, którą przed chwilą czytałam.
Wrzasnęłam i ze złością zgniotłam kartkę, a następnie cisnęłam w Alexa.
Osunęłam się na ziemię ciężko oddychając.
-Wszystko w porządku?-zapytał mój towarzysz.
-Widziałam kiedyś na własne oczy jak zabijali kobiety wbijając im nóż w plecy, a potem układają z nich pentagram-wyżaliłam się bliska płaczu.-Później ich krwią otaczają je, ale z niewiadomego powodu wiadomość piszą swoją.
-Czy to było tysiąc pięćset lat temu?-zapytał.
-Tak. Byłam wtedy ich więźniem. Chcieli bym ochraniałam ich królową, ale ja się nie zgodziłam. Więc mnie torturowali.
-Skoro cię nie zabili musiało im na tobie bardzo zależeć.
Kiwnęłam głową ocierając spływające mi po policzkach łzy.
-Chodź. Mam coś dla ciebie-powiedział.
-Co?-zapytałam. Od razu się rozchmurzyłam.
-Zobaczysz. Jednak żeby to dostać musisz wejść do mojego domu. Ufasz naszej rasie na tyle?
-Prowadź-powiedziałam.
Kierując się na północ przeskoczyliśmy kilka opuszczonych domów. Potem skręciliśmy w lewo i biegnąc ulicą św. Wawrzyńca następnie w prawo w Wąską i w końcu przez Jakuba do Ciemnej. Weszliśmy do małego domku. Szliśmy na strych. Alex przodem ja za nim. Przeczesałam palcami moje krwistoczerwone włosy do ramion, które świeciły jasno. Były niezwykłe. Niespotykane u innych dampirów, wampirów, Valari ani ludzi.
Na strychu zobaczyłam ostatnią osobę którą chciałam.
Thomas...
Jeden z Valari, który mnie torturował.
Miał nie żyć...
Wrzasnęłam.
-Zapamiętałaś mnie!-krzyknął szczęśliwy.-Kto by pomyślał?!
Uspokoiłam się trochę.
-Co ty tu robisz?-warknęłam.-Miałeś być martwy!
-Myślisz, że tak łatwo było mi się pozbierać po bitwie w Montanie?
Tam właśnie stoczyła się tysiąc pięćset lat temu walka. Ja miałam zabić Thomasa. Jednak byłam wykończona torturami więc ukryłam się w lesie i tam zasnęłam. Zostawiłam go poranionego na całym ciele. Przez ranę w brzuchu widać mu było jelito cienkie, a w pęknięciu w czaszce mózg. Byłam pewna, że skona.
-Chętnie jeszcze bym cię torturował-powiedział.
Podeszłam do niego w celu zabicia go. Ręce miał uwięzione w złotych kajdanach, które uniemożliwiały mu użycia swoich mocy. Wzięłam z pod płaszcza Alexa sztylet, którym mi groził i jednym zgrabnym ruchem wbiłam mu go prosto w serce. Nie mogło go to zabić, ale sprawiało, że cierpiał. Gdy wykrwawił się wyciągnęłam dłoń wierzchem do góry i zginałam powoli palce co sprawiło, że zaczął płonąć. Jak zwinęłam ją w pięść i odwróciłam spłoną cały, a ja poczułam smak zemsty.

Rozdział czwarty:

Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że jestem cała od krwi Thomasa. Ze wstrętem wycierałam ręce o skórzane spodnie jednak one też były zakrwawione.
Krzyknęłam.
-Pomóż mi!!-wrzasnęłam bliska płaczu.
Ściągną koszulę i zaczął wycierać mi twarz. Bałam się. Trochę krwi dostało mi się do ust. Wyplułam ją, ale gorzki smak pozostał.
Zastanowiło mnie coś. Byłam teraz bezbronna, ale Alex nie zabił mnie.
-Dlaczego mnie nie zabijesz?-zapytałam.-Jestem teraz bezbronna.
-Właśnie-odpowiedział.-Nie mogłabyś się obronić. Z zasady nie zabijam bezbronnych. To trochę nie fair.
-Uczciwy z ciebie wampir-powiedziałam.
-Jeden z nielicznych.
-A czemu mi pomagasz?
-Myślę, że tylko ty potrafisz pokonać Valarich. Przydasz nam się żywa. Poza tym mam za zadanie cię chronić.
Ta informacja zaskoczyła mnie.
-Co?!!-zapytałam oszołomiona.-Ty masz ochraniać mnie?!! Przecież dampiry są o wiele od was o wiele silniejsze!!
Skończył wycierać mi twarz. Otworzyłam oczy, gdy przewracał oczami.
-Mi też się to nie podoba-powiedział.-Wolałbym cię zabić, ale nie mogę. Zawrzyjmy układ. Jak pokonamy Valarich oboje pójdziemy własnymi drogami.
-To ja pójdę-powiedziałam.-Ciebie już wtedy nie będzie.
Uśmiechnął się.
-Czyżby Annie?-zapytał.
Odwzajemniłam uśmiech.
-Tak Alexandrze-odpowiedziałam.-A teraz wybacz. Muszę iść do domu przebrać się i zdobyć trochę energii.
-Odprowadzę cię.
Przebiegliśmy przez ulicę Ciemną do Jakuba i przez św. Sebastiana do św. Gertrudy. Wybrałam dom na tej ulicy, gdyż blisko mnie znajdowało się kino do, którego często chodziłam.
Wyjęłam z szafy czerwoną, skórzaną, gorsetową bluzkę i czarną, krótką, skórzaną spódniczkę. Podeszłam do zamykanej szarki na buty i wyciągnęłam kozaki na szpilkach. Wzięłam prysznic, ubrałam się i wysuszyłam włosy. Spojrzałam w lustro. Wyglądała tak samo. Moje krwistoczerwone, świecące włosy do ramion zakręciły się tylko lekko na końcówkach. Zielone, głębokie oczy podkreślały ich kolor. Blada skóra przybrała lekko oliwkowego koloru, a ciuchy doskonale podkreślały moją smukłą sylwetkę. Wyszłam z łazienki. Alex rozchylił nieco usta jakby chciał coś powiedzieć, ale milczał.
-No co?-zapytałam.
-Ładnie wyglądasz-powiedział tylko.
Zrobiłam oburzoną minę.
-Ładnie?!-zapytałam udając oburzoną panienkę.-Myślałam, że powiesz seksownie! Cóż za brak wychowania!
Przewrócił oczami.
-Przestań robić sobie jaja-powiedział zniecierpliwiony.
Zrobiłam zimną minę jaką miałam w zwyczaju nosić.
-Chodźmy do kina-powiedziałam.-Chętnie obejrzałabym jakiś horror.
Skrzywił się, ale powiedział:
-Panie przodem.


Ostatnio zmieniony przez Summer dnia Nie 13:58, 06 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Summer
Czerwona aura (Moderator)



Dołączył: 10 Sie 2010
Posty: 561
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Bydgoszcz

PostWysłany: Nie 13:56, 06 Lut 2011    Temat postu:

Rozdział piąty:

Nie puszczali już dziś żadnych horrorów więc poszliśmy na "Niezniszczalnych". Potem wróciliśmy na dzielnice Kazimierza. Dawniej znajdowało się tam Muzeum Inżynierii Miejskiej, zakład gazowniczy i energetyczny, ale muzeum podpalono więc przeniesiono je w 2014 roku na ulicę św. Gertrudy (gdzie obecnie mieszkałam), a gazownia zbankrutowała. Wybudowano tam domy, ale w 2016 wybuchł generator i teraz nikt nie chce w nich mieszkać. Teraz w 2020 nic nie grozi temu kawałkowi ulicy, ale stała się pustkowiem. Liczne osoby przychodzą tu tylko dlatego, że znajduje się tutaj club "Sześć stóp pod ziemią".
-Gdzie idziemy?-zapytał Alex.
-Do clubu-odpowiedziałam.
Skrzywił się.
-"Sześć stóp pod ziemią?-upewnił się.
-Aha-odparłam.
Jęknął.
-Co znowu?-zapytałam.
-Muszę zapolować-odpowiedział.
Zatrzymałam się. Złapałam go za koszulę, którą przebrał. Nie założył płaszcza. W ogóle po co go nosił w środku lata?
-Póki jesteś na moim terytorium nie zabijesz nikogo rozumiesz?!
-Ja nie zabijam.
Podniosłam go do góry. Parę osób patrzyło na mnie ze zdziwieniem, ale nic mnie to nie obchodziło. Alex był wysoki lecz dzięki moim szpilką podniosłam go do góry na tyle wysoko by nie dotykał palcami u stóp ziemi.
-Kłamiesz!-krzyknęłam wściekła.-Musicie zabijać! Energię odbieracie ludziom tylko wtedy jak ich zabijacie!
Pokręcił głową.
-Energię czerpiemy z krwi-wyjaśnił.-Zabijamy przypadkowo. Ja jednak tego nie robię. Wypijam krew uważając by ofiara nie straciła jej zbyt dużo. Zabijam nawet wampiry, które specjalnie uśmiercają ludzi.c
Zastanowiłam się.
-Nie musicie zabijać?
-Nie.
Nie wiem czemu, ale mu uwierzyłam. Puściłam go i spojrzałam na zegarek w komórce, którą ukryłam w kieszeni spódniczki. Była druga w nocy.
-Masz dwadzieścia minut-powiedziałam.
Pobiegł.
Oparłam się o ścianę czekając na niego. Wyczułam, że ktoś się zbliża. Byli to jacyś chłopacy z gangu. Dzięki naszym mocą mogliśmy wyczuwać takie rzeczy. Ludzi było szczególnie łatwo.
Byłam na ulicy Gazowej. Chciałam iść Starowiślaną, ale był tam większy tłok niż myślałam więc zdecydowałam pójść dłuższą droga (nie lubiłam, gdy ludzie gapili się na mnie z rozdziawionymi gębami).
Po paru sekundach byli na tyle blisko, że widziałam ich. Przyszli stąd z ulicy św. Wawrzyńca.
Po paru minutach zauważyli mnie.
Jednak się nie bałam. Ludzie, a nawet wampiry nie mogli się z nami równać.
-Proszę, proszę-powiedział jeden z nich.-Kogo my tu mamy.
Jeden z nich miał bardzo słabą odporność na nasze moce więc wniknęłam do jego umysłu. Wampiry wychodziło to lepiej, ale całe szczęście dampiry są na nie odporne.
Dowiedziałam się, że są zabójcami. Nie mogłam dopuścić do śmierci zabitego przez nich człowieka na moim terenie. Skręciłam im wszystkim karki.
Po chwili przybiegł Alex.
-Dlaczego to zrobiłaś?-zapytał. Nie wyglądał na oburzonego.
-Zabijali-odpowiedziałam.
-Mogę?-zapytał wskazując na ciała. Wiedziałam, że chce wypić ich krew.
-Proszę bardzo-zachęciłam.
Miał dużą wyżerkę. Było ich ośmioro. Uporał się z nimi w pięć minut. Zwłoki spaliłam na popiół. Wiał silny wiatr, który rozniósł proch po całym świecie.
Potańczyłam w clubie jakieś dziesięć minut, a potem wróciliśmy do swoich domów. Alex tylko dlatego, że słońce mu szkodziło. Ja jednak musiałam spać.
Położyłam się i spałam jak zabita.

Rozdział szósty:

Umówiłam się z Alexem (ale nie na randkę) przed teatrem ludowym w Starym Mieście.
-Jak się spało?-zapytał wyciągając rękę na powitanie.
-Dobrze, a ty jak spędziłeś noc?
-Przyjemnie-powiedział i puścił rękę (domyślił się, że nie mam ochoty jej uścisnąć).
-Musimy zawiadomić inne dampiry o powrocie Valari-powiedziałam.
Westchnął.
-Gdzie obecnie przebywa rada?-zapytał.
-O to nie musisz się martwić. Wysłałam im esemesa. Już tutaj jadą.
Wyczułam czyjąś obecność.
-Aha. W takim...
Podniosłam rękę do góry przerywając mu.
-Zamknij się do cholery!-krzyknęłam.-Ktoś tutaj jest.
Wyczuwałam obecność istoty magicznej. Przeczesałam teren swoją mocą (była bardzo przydatna; wampiry też ją posiadały) i znalazłam tego stwora.
-To wilkołak-powiedziałam.-Valari z klanu ziemi go tu przysłali.
Valari wywodzili się z pięciu klanów: z ziemi umieli rządzić zwierzętami i roślinami, z wody potrafili zmieniać się w morskie stworzenia, z powietrza latać, z ognia władali płomieniami (ja byłam od nich silniejsza bo oni praktycznie nie żyli), a z uzdrawiania jak nazwa wskazuje potrafili uleczać (co osłabiało ich równowagę psychiczną), ale tylko swoją rasę.
Wilkołak zaraz zaatakuje Alexa.
-Uważaj!!-ostrzegłam go.-Chce najpierw zaatakować ciebie!!
Alex wyjął z pochwy u pasa sztylet. W tym samym momencie wilkołak skoczył na niego, ale zdążyłam kopnąć go w pysk. Upadł na łapy i zanim wstał skoczyłam mu na grzbiet. Zacisnęłam ręce (jak uczyli mnie na karate) i zaczęłam go dusić. Jak stracił przytomność puściłam go. Wszystko trwało mniej niż minutę.
-Szybko się z nim uwinęłaś-pochwalił mnie Alex.
Wzruszyłam ramionami.
-Uczyłam się u wampirzycy, dampirów, i wilkołaków, a także Valari ora trochę u ludzi.
Znowu go zaskoczyłam (miałam w tym wprawę).
-Valari?-zapytał.
-Tak. Istnieją Valari, które zachowały swoje wampirze odruchy. Są więzione po skończeniu roku, gdyż wtedy okazuje się, że mają uczucia. Uwolniłam pięciu z nich. Uczyli się rok, a że są bardzo pojętne wszystko opanowali w dwanaście miesięcy. Znam wszystkie ruchy Valari.
-A jakim cudem u wampirzycy?
Wzruszyłam ramionami.
-Stworzyła mnie wampirzyca.
Otworzył szeroko oczy.
-Wampirzyca?!!-nie ukrywał oburzenia.-Wampiry przestały tworzyć dampiry dwa tysiące lat temu!!
Stworzenie dampirów nie było skomplikowane. Wampir lub dampir wlewał swoją krew do ciała człowieka (jego krew pozostaje nietknięta). I tyle. Kiedy dampiry się zbuntowały same na to wpadły.
-Chciała żebym chroniła ją w dzień. Uczyła mnie przez wiek, ale sto lat nauki nie wystarczyły bym mogła zacząć zabijać Valari. W końcu sama wpadłam na to by się zbuntować i uciekłam. Przygarnęła mnie para dampirów i wilkołak z którymi uwolniłam tych dobrych Valari i wszyscy mnie szkolili przez tysiąc lat wymyślając ciągle nowe ruchy. Pewnego dnia zachciałam chronić miasta. Ze względu na moje możliwości przydzielano mi zwykle duże miasta jak Chicago, Los Angeles i Meksyk. Jednak w tym roku trafiłam na to pustkowie.
-A jakie miasto wspominasz najmilej?
-Forks-odpowiedziałam bez wachania.-Dostałam je jako pierwsze. Fakt niema tam ciekawych miejsc, ale kręci się tam dużo wampirów. Po roku mojego panowania to miasto zastało praktycznie oczyszczone z wampirów.
Zamyślił się.
-A jakie miasto będziesz chronić w przyszłym roku?
-Prawdopodobnie to.
Staliśmy chwilę w milczeniu.
-Teraz ty opowiedz coś o sobie-powiedziałam.-Ile masz lat?
-Tysiąc sześćset tak samo jak ty.
-Gdzie uczyłeś walczyć?
-Uczyłem się u u wampirów i ludzi. Nie mam tak bogatej historii jak ty. Dwieście lat po mojej przemianie walczyłem z tysiącletnią dampirką. Gdyby Nagle nie zaczęła się palić pewnie by mnie tu nie było.
Przypomniałam sobie jak raz uratowałam przez przypadek wampira. Dampirka, która zabiła kogoś była równie bezlitosna jak Valari. Najpierw cięła ciała tak by ofiary ciągle żyły, a potem wbijała im nóż w serce. Na końcu spalała. Owszem sama wyrywałam swoim ofiarą krtań, ale one szybko umierały. Jej cierpiały. Dlatego powoli ją spaliłam.
Psnęłam.
-Co jest?-zapytał.
-To było w Seatlle? Ta twoja dampirka, która chciała cię zabić.
-Tak.
-To ja cię wtedy uratowałam.
-Ty?-zapytał zaskoczony. Znowu.
-Aha. Nie mogłam patrzeć jak zabija więc pomściłam wszystkie wampiry, które tak okropnie okaleczała.
Staliśmy chwilę w milczeniu zdziwieni, że nasze drogi się już kiedyś spotkały.
-Dziękuję-powiedział w końcu Alex.-Dzięki tobie teraz tu jestem.
-Niema za co-odpowiedziałam.
Wilkołaka uwięziliśmy w domu Alexa. Potem poszliśmy do clubu, następnie załatwiłam pewną sprawę w mojej firmie i obejrzeliśmy film w kinie. Prawie się do siebie nie odzywaliśmy. Wróciliśmy do swoich domów. Wzięłam ciepły prysznic. Próbowałam nie myśleć o tym, że uratowałam Alexowi życie i on mi również.

Rozdział siódmy:

Tym razem spotkałam się z Alexem przed jego domem.
-Dzień dobry-powiedział. Wciąż był oszołomiony po wczorajszym dniu.
-Cześć-mruknęłam.-Co dziś porobimy? Rada starszych przyjedzie dopiero jutro.
-Masz jakiś pomysł?-mówił grobowym tonem. Najwyraźniej moje pomysły nie przypadały mu do gustu.
Postanowiłam dać mu wolną rękę.
-A ty?-zapytałam.-Dziś jest twoja kolej.
Oczy mu rozbłysły.
-Serio?-zapytał podejrzliwie.
Kiwnęłam głową.
-To chodźmy do kina-powiedział.-Puszczają dzisiaj "Uczeń czarnoksiężnika".
Muszę przyznać, że Alex dobrze wybiera filmy. Ubawiłam się. Po seansie poszliśmy do teatru w Starym Mieście. Chciało mi się rzygać, ale nie powiedziałam tego.
Wychodziliśmy z teatru, gdy nagle się zatrzymałam. Alex wiedział, że to wróży coś niedobrego.
-Co jest?-zapytał.
-Ktoś tu jest-odpowiedziałam.-Valari z klanu ognia.
Spróbowałam wejść do jego głowy. Chciał nas zaskoczyć ciskając we mnie i Alexa kulą ognia. Nie wiedział kim jestem.
-Znajduje się na dachu teatru-powiedziałam.-Chce nasz zaskoczyć, ale całe szczęście nie wie kim jestem.
Podniosłam głowę do góry w momencie, gdy cisnął we mnie kulą ognia. Ugasiłam ją. Valari zeskoczył z dachu i wylądował przed nami. Próbowaliśmy zabić się nawzajem ogniem. Bez skutku. On gasił mnie,a ja jego. Nagle wybuchnął!! Nic z niego nie zostało.
Spojrzałam na Alexa. Osunął się na ziemię.
Usiadłam przed nim na piętach.
-Alex co ci jest?!!-krzyknęłam.
Uśmiechnął się blado i wstał.
-Korzystanie z mocy wykańcza-powiedział.
-Ty go zabiłeś?!!-zapytałam zaskoczona.
-Tak.
-Ale przecież wampiry mają dary mentalne, a niefizyczne!!-krzyknęłam. Wampiry posiadały takie dary jak opieranie ataków jak np. przenikanie myśli, instynkt ucieczki albo manipulacja nastrojem. To wszystko odbywa się na poziomie mentalnym. Ale niszczenie za pomocą daru fizycznego?!!
-niesamowite-szepnęłam.-Inne wampiry wiedzą o twoich możliwościach?
-Nie.
-Czemu?
-Bo nie chcę być widowiskiem. Pewnie wiesz, że często na siebie wpadamy.
Przytaknęłam. Wampirów było znacznie więcej niż dampirów. Ja spotykałam przedstawicieli mojej rasy tylko, gdy idę by przydzielono mi miasto. Tak to spotykałam same wampiry.
-Jaki masz w końcu dar?-zapytałam.
-Przesuwanie przedmiotów.
Zastanowiłam się. Coś mi zaczęło świtać. Gdy już wiedziałam co mnie dręczyło złapałam go za nadgarstki i przycisnęłam do ściany teatru.
-Chciałeś mnie zabić!!-krzyknęłam.
Zaśmiał się.
-Kiedy? Chciałem cię zabić już wiele razy.
-Jak zabiłam tego Valari! Byłam wtedy cała od jego krwi! Normalnie nie tryskała by aż tak, ale użyłeś swojego daru by mnie zabić! Skoro chciałeś dlaczego mi wtedy pomogłeś?
W jego bladoniebieskich oczach było widać bezgraniczny ból.
-Jakoś nie mogłem cię zabić-powiedział ze smutkiem.-Nie wiem czemu.
Zaskoczył mnie.
Staliśmy tak przez kilkanaście minut. Nie odzywaliśmy się do siebie. Byłam wstrząśnięta jego wyznaniami. Stałabym tak dalej, gdyby nie to, że wyczułam zapach dymu. Skoczyłam zgrabnie na dach teatru. Zauważyłam dym. Zwinnie skoczyłam z dachu teatru przed kościół Mariacki. Jako dampir nie mogłam wchodzić do świętych miejsc (tak samo jak wampiry) więc mogłam pozwolić by spłonął.
Lecz płoną na moim terenie.
Straż pożarna zbliżała się (słyszałam syrenę) jednak nie mogłam pozwolić by płomienie się rozprzestrzeniły. Języki ognia potańczyły jeszcze trochę na kościele, a potem zgasły.
Ktoś położył dłoń na moim ramieniu co sprawiło, że szybko się odwróciłam i syknęłam.
Na Alexie nie zrobiło to większego wrażenia.
-Annie daj spokój z tym syczeniem, który jest zresztą wampirzym i dampirzym stereotypem-powiedział.
-Czego?!!-warknęłam.
Wypowiedziałam to tak lodowatym głosem (co jest dziwne ze względu na moje możliwości), że odruchowo cofnął się o krok.
-Chciałem odprowadzić cię do domu-powiedział z miną niewiniątka.-Pewnie jesteś wykończona korzystaniem z mocy.
Byłam zmęczona, ale podniosłam godnie głowę i powiedziałam:
-Dziękuję, ale sama trafię.
Zrobiłam krok, zachwiałam się i straciłam równowagę. Gdyby nie refleks Alexa leżałabym teraz na chodniku. Zużyłam na ugaszenie płomieni więcej mocy niż na początku myślałam.
Uniósł jedną brew.
-Czyżby Annie?-zapytał.-Nie daj się prosić.
Zastanowiłam się.
-Dobra, ale odpowiedz mi na jedno pytanie-powiedziałam.
-Dawaj-zachęcił.
-Skąd jeden z Valari z klanu ziemi znalazł się w twoim domu?
-Śledził cię więc go złapałem. Znalazłem go przed twoim domem dwanaście dni wcześniej przed naszym pierwszym spotkaniem.
Zachwiałam się. Alex złapał mnie za łokieć.
-Pozwól, że ja cię zaniosę-powiedział.
Nie mając siły się sprzeczać pozwoliłam by wziął mnie na ręce. Oparłam głowę na jego ramieniu i odpłynęłam.

Rozdział ósmy:

Miałam koszmar senny.
Najpierw było mi przyjemnie: ciepło i czułam się bezpieczna jak nigdy w życiu.
Nagle wszystko się skończyło. Czułam się jakbym umarła i wróciła, ale obłąkana, słaba. Chciałam umrzeć na dobre.
Widziałam ducha mojej ludzkiej matki. Nie byłyśmy podobne. Tylko kolor oczu się zgadzał. Obie miałyśmy śliczne zielone oczy, ale ja miałam krwistoczerwone świecące włosy, a ona jasne i matowe.
Z uśmiechem podbiegłam do niej przez kwiecistą łąkę.
-Cześć mamo!-krzyknęłam.
W tym momencie poczucie bezpieczeństwa znikło. Wszystko dlatego, że moja matka zmieniła się w Thomasa. Zobaczyłam te jego oczy w kolorze soczystej trawy, żółte włosy i najgorsze: wredny uśmieszek.
Miał w ręku sztylet, którym tysiąc pięćset lat temu mnie torturował.
Uciekałam przed nim przez znaczną część mojego snu.
Nagle mnie dorwał.
Silny wstrząs ramion sprawił, że zaczęłam się rwać i krzyczeć.
-Annie! Zbudź się!
Ktoś podniósł mnie i przytulił. Od razu się uspokoiłam. Wszystko co złe minęło. Byłam szczęśliwa.
-Wszystko dobrze?-zapytał ktoś o niskim pociągającym głosie.
Podniosłam głowę. To był Alex.
-Tak-odpowiedziałam.-Co ty tu robisz?
-Pilnuję cię. Wiem, że podczas snu jesteście bezbronni.
Z niechęcią przyznałam mu rację. Mieszanka genetyczna wampirów i ludzi miała jedną z nielicznych wad: śpimy jakbyśmy byli posągami. Ludzie muszą spać. Wampiry potrafią się nie poruszać przez kilka lat. To sprawia, że podczas snu nie ruszamy się, jesteśmy nieprzytomni, bezbronni.
Ja jednak teraz miałam "strażnika".
Westchnęłam.
-Tak to prawda-przyznałam.-Która godzina?
-Dwudziesta druga.
-Jak długo spałam?
-Dziewiętnaście godzin.
Przetarłam oczy.
-Co?!!
Wzruszył ramionami (rety jaki on jest śliczny, gdy tak robi).
-Korzystanie z magii musiało cię osłabić. Przyznaj się kiedy ostatnio czerpałaś porządnie energię?
-Tysiąc pięćset lat temu.
Położył dłoń na moim kolanie. Nie potrafiłam się oprzeć jego wielkiej mocy. Energia była niezwykle czysta. Inne dampiry mogły o niej tylko pomarzyć.
Zorientowałam się jak przez mgłę, że Alex zaczął słabną. Zareagowałam gwałtownie. Odepchnęłam od jego energię.
-Co i jest?-zapytałam.
-Straciłem dużo energii-odpowiedział.-Muszę się pożywić.
Odgarnęłam włosy i odchyliłam na bok głowę odsłaniając szyję. Nawet kropla krwi dampirów dawała wampirom niezłego kopa.
Spojrzał na mnie pytająco. Po chwili otworzył szeroko oczy ze zdziwienia.
-Nie ma mowy!!-krzyknął oburzony.
Przewróciłam oczami.
-Potrzebujesz krwi-powiedziałam spokojnie.
Przesunął językiem po dłuższych niż u ludzi i dampirów kłach. Moja rasa też je miała, ale krótsze w tych czasach służące do obrony przed wampirami. Niektóre dampiry też piją krew. To, że jesteśmy w połowie ludźmi nie znaczy, że nie możemy jej pić.
Przysunął nieco twarz do mojej szyi.
Robiłam to tylko dlatego, że chciałam dać mu trochę siły, a nie bo pragnęłam zostać dampirzą dziwką bo tak nazywa się te dampiry co karmią swoją krwią wampiry. Istniały takie przedstawicielki mojej rasy i ciągle istnieją uzależnione od ugryzień wampirów. Ich krew była na tyle silna by wroga rasa mogła czerpać z nich energię. Wszyscy to wiedzieliśmy.
Wbił powoli kły. Skrzywiłam się na nagłą falę bólu, ale szybko minęła. Ślina wampirów posiada coś co znieczula. Nie pytajcie mnie co. Nie znam się na tym.
Wyjął kły. Nagle zaczęłam czuć to co on! Czułam, że był zaskoczony1
Co jest pomyślałam.
Nie wiem odpowiedział mi głos Alexa.
Chyba zostaliśmy jakimś cudem ze sobą połączeni powiedziałam w myślach.
Najwyraźniej pomyślał.
-Och co my robimy?!!-krzyknęłam.
Wiedziałam, że nie zdziwiłam go tym wybuchem. Wyczuwał to.
-Podajże czytamy sobie w myślach-odpowiedział zbyt spokojnie jak na mój gust.
-Jak to możliwe?-zapytałam wiedząc, że żaden z nas niema gotowej odpowiedzi na to pytanie.
Siedzieliśmy tak przez kilka minut w absolutnym milczeniu.
Gdzie spędziłeś noc zapytałam w myślach.
Uśmiechnął się.
W twojej szafie odpowiedział.
Wybuchłam śmiechem. Wymarzony dzień wampira: spędzenie go w szafie z ciuchami dampirzycy.
Dobre powiedział w myślach i przyłączył się do mnie.
-Jak złapałeś tego Valari?-zapytałam.
-Podszedłem go i zniewoliłem. Miałem przy sobie złote kajdany. Prawda jest, że ten metal uniemożliwia Valarim korzystanie ze swoich mocy.
Wstałam. Czułam, że sprawiłam mu ból.
Sorki powiedziałam w myślach.
Spoko. Co się stało zapytał.
Niedługo przyjdzie rada starszych.

Rozdział dziewiąty:

Szliśmy do Starego Miasta przed teatr, gdzie mieliśmy spotkać się z radą starszych. Po chwili Alex zaczął intensywnie myśleć o dampirach. Czułam, że chce przez to coś ukryć. Wniknęłam głębiej do jego umysłu. Chciał wziąć mnie za rękę!
Uśmiechnęłam się i wsunęłam swoją dłoń w jego. Zaskoczyłam go (pewnie był bardzo pochłonięty myślami), ale był szczęśliwy. Było mu przyjemnie. Mi zresztą też.
Uśmiechnięci rozmawialiśmy o tym co powiemy starszym dampirom.
-Może tak zaczniesz: witajcie przybysze na tej ziemi. Mamy złe wieści. Valari chcą powrócić-zaproponował Alex.
Chichocząc pokręciłam przecząco głową.
-Trochę staroświecko to brzmi-powiedziałam.-Dampiry tego nie lubią.
Zamyślił się, a ja zaczęłam próbować zbudować mentalny mur chroniący mój umysł przed Alexem.
Uśmiechnął się łobuzersko.
-To może tak: hej ziomy co u was słychać? Mamy info o Valari, którzy się dzisiaj w gacie zesrali.
To mnie rozwaliło! Od kilku dni tamowałam śmiech. Tama jednak puściła. Blokowałam radość bo musiałam myśleć o przyszłości, a nie śmiać się. Teraz wszystko puściło i zaczęłam się niepohamowanie chichotać. Słowa plus głęboki głos Alexa dawały śmieszny efekt.
Uklękłam i złapałam się za brzuch.
-Aż takie śmieszne?-zapytał rozbawiony.
Zburzyłam mój mur i puściłam mu to z mojego punktu widzenia. Też się zaśmiał.
Gdy opanowałam śmiech zaczęłam ciężko oddychać.
-Dobre-powiedziałam.-Jednak trochę za bardzo dziwaczne. Pomyślą, że robimy sobie jaja.
-No to może tak: dzień dobry. Mamy złe wieści. Valari chcą powrócić.
-Może być-powiedziałam.
Pomógł mi wstać i szliśmy dalej trzymając się za ręce. Ciągle chichotałam. W jego słowach najbardziej mi się podoba: "mamy info o Valari, którzy się dzisiaj w gacie zesrali". Fajnie to brzmi.
Rada była na miejscu przed nami.
Musimy zachować od siebie pewien dystans pomyślałam.
Okay odpowiedział, puścił moją dłoń i odsunął się kawałek.
-Dzień dobry-powiedział najstarszy z dampirów Adam, gdy znaleźliśmy się na miejscu. Był ich przywódcą. Miał czarne włosy i ciemne oczy. Był przystojny, ale przy Alexie wyglądał jak dziecko. Alex miał ponad sto dziewięćdziesiąt centymetrów wzrostu, ostre rysy i był bardzo szeroki w ramionach. Jego biała koszula podkreślała mięśnie brzucha. Był bardzo muskularny. Adam miał drobne sympatyczne rysy, nie był zbyt napakowany. Wyglądał na słabego.
-Dzień dobry-powiedziałam.-Mamy złe wieści. Valari chcą powrócić.
Cisza. Pięć dampirów z rady starszych i ich dziesięciu ochroniarzy z mojej rasy wpatrywali się we mnie. Wśród nich dostrzegłam moją dampirzą matkę Rikki, która przygarnęła mnie po bitwie w Montanie. Odezwała się jako pierwsza.
-Skąd to wiesz?
Masz tą kartkę zapytałam Alexa w myślach.
Mam powiedział, wyciągnął z kieszeni i podał mi ją, a ja Adamowi. Przeczytał na głos:
-"Valari dzięki Królowie Płomieni Cienia uwolnią się", podpisano Elizabeth Nigma-powąchał krew, którą napisano te słowa i szybko oddał mi kartkę.-Krew Valari.
Wszyscy się skrzywili.
-Gdzie ją znaleźliście?-zapytała Rikki.
Alex podał mi pogniecione zdjęcie.
-W Tatrach-odpowiedziałam i podałam fotografię Adamowi, a on do reszty dampirów. Rikki dostała zdjęcie jako ostatnia. Zareagowała podobnie jak ja: zgniotła fotografię i cisnęła we mnie. Byłyśmy podobne z charakteru: niezrównoważone, wybuchowe, nie potrafiłyśmy kontrolować swoich uczuć.
Z wyglądu niezbyt. Rikki miała bardzo jasne włosy i błękitne oczy jak morska fala (rety co za durne porównanie). Duże usta, blada skóra i drobne rysy ładnie ze sobą współgrały. Była śliczna i często kojarzyła mi się z wesołym kociakiem. Każdy kto ją zauważy pierwszy raz myśli, że jest pogodną, wesołą i taką co nigdy się nie wścieka optymistką. Pozory jednak mylą. Ona jest naprawdę niebezpieczna. Owszem jest sympatyczna, ale daj jej zwykłą piłkę, a zmienia się w broń do zabijania.
Złapałam zdjęcie i oddałam Alexowi.
Jaki ma dar zapytał.
Może sprawić, że woda zaczyna parować, jednak umiem jej w tym przeszkodzić odpowiedziałam.
-Hej co to?-zapytał Adam.
Cholera! Chyba wyczuł, że czytamy sobie w myślach!
W nogi zapytał Alex.
Zamknij się do kurwy nędzy krzyknęłam w myślach.
-Jakby był tu wampir, który kontaktuje się z kimś przez myśli-powiedziała Rikki.
Zaczęła węszyć. Reszta się nie poruszyła z miejsca. Najwyraźniej była jedną ze strażniczek. Powąchała Alexa i stanęła w pozycji obronnej. Ugięła lekko kolana i zacisnęła dłonie w pięści.
-To wampir!!-krzyknęła.

Rozdział dziesiąty:

Strażnicy syknęli i zasłonili starszych własnymi ciałami. Byli gotowi do ataku.
Rikki chciała uderzyć Alexa, ale zablokowałam jej ruch. Wszystko to trwało dziesięć sekund.
-Co ty robisz?!!-wycedziła Rikki przez zaciśnięte zęby.
-On jest nam potrzebny!!-odpowiedziałam. Głos miałam zimny.
-Ach to teraz zostaniesz strażniczką wampira?!!
-Nie!!-krzyknęłam szybko.-Jak pokonamy Valari to mamy zamiar się pozabijać!!
Zaśmiała się szyderczo.
-Nawet nie zauważysz jak zrobi z ciebie strażniczkę. Jesteś idealną kandydatką. Szkoliłaś się u wampirzycy, dampirów, wilkołaka, ludzi, a nawet Valari! Na dodatek jesteś dziewczyną, a my mamy większy pierwiastek magii!
Musiałam przyzna jej rację. Kobiety zawsze miały większy pierwiastek magii niż mężczyźni. Ja już jako trzynastoletnia ludzka dziewczyna władałam ogniem. Teraz mam z wyglądu dwadzieścia lat. Niezbyt dobrze pamiętam moje ludzkie wcielenie.
Rikki znowu zaatakowała. Chciała kopnąć Alexa. Z łatwością zablokowałam jej ruch. Przekazałam Alexowi przez łączącą nas więź co chcę zrobić. Złapałam go za nadgarstki i jego dłonie położyłam na swojej tali. Oznaczało to, że będę go bronić.
Dampiry nie kryły oburzenia.
Spokojnie powiedziałam w myślach.
Okay odpowiedział Alex.
Otoczyłam nas niebieskim ogniem sięgającym mi do szyi (ciekawe dokąd sięgał wampirowi w moim ognistym kole).
-Będę go bronić tak długo jak będzie mi potrzebny-powiedziałam.-Potem sama go zabiję.
-Chciałabyś-odezwał się Alex pierwszy raz na głos.
Musiałam się uśmiechnąć.
-Oboje wiemy, że ja wygram.
-Zobaczymy-powiedział i chyba też się uśmiechnął.
Dampiry syknęły. Nie podobało im się to, że tak sobie gawędzimy. Przewróciłam oczami. Rikki się to nie spodobało.
-Idealnie nadajesz się na dampirzą dziwkę karmiącą wampiry-stwierdziła moja dampirza matka.
Coś we mnie pękło. Wkurzyłam się tak, że chciałam ją spalić.
Wszystko będzie dobrze Anno powiedział Alex w myślach i przycisnął mnie mocniej do siebie. Chciał dodać mi otuchy. Udało mu się.
Dzięki pomyślałam.
Wszystko gra zapytał.
Gra odpowiedziałam.
-Mylisz się Rikki-powiedział Adam.-Ona się do tego nie nadaje. Jest zbyt uparta. Musi być też odważna jak diabli. W końcu dotyka ją wampir. Lepsza byłaby z niej strażniczka niż dziwka karmiąca wampiry.
To poprawiło mi humor.
-Byłaby dla nas doskonałą strażniczką-powiedziała jakaś dampirzyca na pewno z rady starszych. Była zbyt drobna na strażniczkę. Miała okrągłą buzię, proste jasne włosy i turkusowe oczy. Była niższa niż wszyscy. Miała góra sto czterdzieści centymetry wzrostu.
-Albo w tamtych czasach strażniczką wampirów-powiedział Adam.
Czułam, że Alex intensywnie o czymś myśli. Wpadł na pomysł, że dampiry znowu chroniłyby wampiry, ale byłyby zupełnie inne zasady.
Oni się na to nie zgodzą powiedziałam.
Wiem, ale warto pomarzyć odpowiedział.
Rozejrzałam się i zauważyłam, że niema Masona.
Zastanowiłam się.
-A co z Masonem?-zapytałam.
-Zmienił się w upadłego dampira-odpowiedział Adam.
-Co?!!-zapytałam. Wiedziałam, że istnieją takie dampiry. Nazywamy je Dalari. Jednak należeli do rzadkości. Dampiry podobnie jak wampiry stawały sie upadłymi na dwa sposoby: wypijając krew wampirów, albo przez ugryzienie Valari.-Jakim sposobem?!!
-Przez ugryzienie-odpowiedział Adam.-Bez udziału woli.
Mason pomagał mi się pozbierać po bitwie w Montanie, a teraz jest moim śmiertelnym wrogiem. Super.


Ostatnio zmieniony przez Summer dnia Nie 14:10, 06 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Summer
Czerwona aura (Moderator)



Dołączył: 10 Sie 2010
Posty: 561
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Bydgoszcz

PostWysłany: Nie 15:17, 06 Lut 2011    Temat postu:

Rozdział jedenasty:

-I co teraz zrobicie z Masonem?-zapytałam.
-Jutro wyjeżdżam-powiedziała Rikki.-Jadę go tropić i zabić.
-Zabić!!-nie wierzyłam własnym uszom.
-A ty chciałabyś stać się jedną z Dalari bez udziału woli?-zapytała Rikki podejrzliwie.-Nie wiem jak ty, ale ja chciałabym żeby ktoś mnie zabił.
Westchnęłam.
-Ja też-powiedziałam.
-I ja-zawtórował mi Alex.
-Zamknij się!!-warknęła wkurzona Rikki.-Nikt cię nie pytał o zdanie!!
-Uspokój się bo zaraz pokarzę ci gdzie twoje miejsce suko!!-warknęłam ostrzegawczo. Rikki odruchowo cofnęła się o krok, a Alex próbował (bezskutecznie) ukryć śmiech.
-Musisz przestać się tak uprzedzać do wampirów Rikki-usłyszałam jedwabisty głos jakieś dziewczynki.
Podeszła do Rikki zapewne jedenastoletnia dziewczyna o ciemnobrązowych włosach, które opadały jej falami na plecy aż do pasa. Oczy miała bladoniebieskie jak oczy Alexa. Okrągła buzia dodawała jej uroku, ale dosłownie biała skóra odejmowała go trochę. Usta wygięła w słodkim uśmiechu, a ja rozpoznałam w niej Alice jedną z Valari z klanu uzdrawiania. Zachowała nawet więcej niż część człowieczeństwa.
Zgasiłam trochę płomieni. Alice podbiegła do mnie i przytuliłyśmy się.
-Alice!-krzyknęłam. Zawsze była moją ulubienicą.-Tak się cieszę, że tutaj jesteś!
-Ja też-powiedziała.
-Bo co?!!-lodowaty ton Rikki przeszył powietrze. Zamknęłam osłonę ognia, W ognistym kole byłam ja, przytulona do mnie Alice i przyciskający mnie do siebie Alex.
Dampirzyca wkurzyła się jeszcze bardziej.
-Piękna z was rodzina-zakpiła Rikki.
Tego było za wiele. Zaczęłam gotować krew Rikki. Krzyknęła z bólu. Alex zareagował błyskawicznie. Nakazał mi spokój w myślach, ale ja nie umiałam się opanować. Gotowałam jej krew tak by cierpiała. Nie chciałam żeby umarła. Miała po prostu cierpieć.
-Anno!!-krzyknęła Alice.-Zrobisz jej krzywdę!!
Byłam zbyt wściekła by odpowiedzieć.
-Anno-zaczął Alex-już dobrze. Przestań.
Spojrzałam na niego ciągle gotując krew Rikki.
-Nie mogę-powiedziałam spokojnym głosem co mnie zdziwiło. Chciałam przestać, ale wściekłość mi na to nie pozwalała.
Alex położył swoje silne dłonie na moje ramiona.
-Anno!!-krzyknął.-Przestań!! To nie jesteś ty!!-mówił głosem nieznoszącym sprzeciwu, a przez łączącą nas więź przekazywał mi same dobre myśli jednak nie pomagały.
Sięgnęłam prawą ręką do lewej i wbiłam paznokcie w swój przegub. Ból pomógł mi odzyskać równowagę. Odzyskałam spokój i poddałam się.
Kolana ugięły się pode mną. Alex złapał mnie i mocno przytulił. Rikki zajęły się pozostałe dampiry strażniki. Alice głaskała mnie po plecach.
-Co ja zrobiłam?-szepnęłam przerażona.
-Cichutko Anno-szepnął mi do ucha Alex. Nareszcie nie używał mojego drugiego imienia Annie (tak wiem Anna Annie Fire ha ha ha bardzo śmieszne).
-Przepraszam Anno-powiedziała Rikki, która doszła do siebie.-Nie powinnam być złośliwa.
Podeszłam do niej. Chwiałam się lekko więc Alex podtrzymywał mnie.
-Ja też przepraszam-mówiłam jeszcze drżącym głosem.-Nie powinnam gotować ci krwi.
Przygarnęła mnie do siebie.
-Pokój?-zapytała Rikki.
-Pokój-odpowiedziałam.
-Może skupmy się na tym, że Valari chcą powrócić?-zapytał zdenerwowany Adam.
W głowie Alexa rodził się szalony plan. Zanim zdążyłam go powstrzyma wypalił:
-Mam plan.
Na naszych twarzach malowały się różne uczucia. Od wściekłości do zdziwienia. Alice była zdziwiona, Rikki zachowała kamienny wyraz twarzy, Adam zaciekawiony, a reszta wściekła. Ja wpatrywałam się w niego z podziwem i złością.
-Jaki?-zapytał Adam.
-Dampiry i wampiry mogłyby zostać połączone w pary i chronić siebie nawzajem-powiedział Alex.-My chronilibyśmy was w nocy, a wy nas w dzień. Moglibyśmy w tym celu szkolić dampiry i wampiry. Założyć coś w rodzaju szkoły lub akademii. Wszyscy bylibyśmy bezpieczni.

Rozdział dwunasty:

Cisza. Wszyscy (poza mną) patrzyli na Alexa z podziwem.
-Dobry plan-powiedział Adam.
-Żartujesz?!-krzyknęła Rikki.-Wspaniały!
-Świetny-powiedziała dampirzyca o prostych, jasnych włosach, turkusowych oczach i okrągłej buzi.
-Zgadzam się z tobą Oliwio-powiedział Adam.
Przyjrzałam się wszystkim dokładniej. Rozpoznawałam tylko Adama i Rikki.
-A gdzie reszta starszych?-zapytałam.
-Przemienili się w upadłych-powiedziała Rikki.-Valari zaatakowali naszą kryjówkę, ale myśleliśmy, że to jakieś niedobitki. Straciliśmy czterech z rady starszych więc wybraliśmy nowych. Przemieniło się też dziewięciu strażników to wezwano kilka dampirów. Dlatego tu jestem.
Wściekłość ogarnęła mnie do tego stopnia, że toczyłam sama ze sobą walkę. Chciałam coś albo kogoś zabić.
-Anno!!-krzyknął Alex.
-Co?!!-warknęłam i ponownie wbiłam sobie paznokcie w przegub. Ból ponownie mi pomógł.
-On czyta w twoich myślach prawda?-zapytała Rikki.-Łączy was więź?
-Tak-odpowiedziałam spokojnie-ale nie mówmy o tym.Teraz mamy ważniejsze rzeczy na głowie. Gdzie zbudujemy szkołę czy coś w tym stylu?
Rikki i Adam wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
-Montana-odpowiedzieli równocześnie.
-Nie!!-krzyknęłam.-Tylko nie tam!!
-Teraz Valari nie mogą zabawić tam długo-powiedziała Rikki.-To miejsce nosi na sobie wieczny płomień. Jest dla nich niebezpieczne.
Wieczny płomień?
"Anno!! Nie możesz tu zostać!! Musisz uciekać!!" te słowa usłyszałam jak byłam człowiekiem. Chyba pamiętam to najlepiej. Wykrzyknęła je moja lekko postrzelona ciocia. No dobrze. Więcej niż lekko. Była naprawdę stuknięta.
Złapała mnie za ramiona i przycisnęła do drzewa. Upuściłam kawałek chleb. Miałam wtedy trzynaście lat.
-Co?-zapytałam.-O co chodzi?
Jej błagalne i jednocześnie puste spojrzenie zdziwiło mnie.
-Uciekaj stąd!!-krzyknęła.-Musisz odejść!! Oni po mnie idą i przyjdą również po ciebie!! I pamiętaj: nie pozwól nikomu pić swojej krwi!! Inaczej będziesz przejmować szaleństwo tej osoby, która ją skosztuje!!
-Kto po ciebie przyjdzie?
-Oni!! Mnie nie znajdą, ale nie mogą znaleźć ciebie!! Nie używaj też zbyt często swojej mocy!!
Nagle pojawiło się paru mężczyzn i zabrano ją. Gdy odchodziła szarpiąc się krzyczała:
-Ocal siebie!! Ocal siebie przed sobą samą!! A teraz uciekaj!!
Po tym wszystkim już nigdy jej nie widziałam. Podobno popełniła samobójstwo. Powiedziano mi , że była obłąkana.
To działo się w Montanie.
Kilka miesięcy przed jej samobójstwem wdrapałam się na drzewo i nie potrafiłam zejść (jak zwykle z resztą). Złapałam się gałęzi obiema rękami chcąc położyć nogi na innej, ale coś mnie ugryzło w dłoń (pewnie osa bo bolało jak cholera) więc odruchowo puściłam się i zaczęłam spadać. Machałam rękoma próbując złapać się czegoś. Gałązki pokaleczyły mi przeguby i runęłam na ziemię.
-Słabiutko Anno-usłyszałam głos ciotki.-Gdyby zauważył cię teraz twój ojciec byłby zawiedziony, że tak słabo ci poszło.
Mój tata chyba uczył mnie potajemnie walczyć. Nie pamiętam dokładnie.
Rzeczywiście słabo mi poszło. Bardzo słabo.
Ciocia wyciągnęła do mnie ręce i pomogła mi wstać. Przesunęła palcami po moich przegubach. Poczułam silny przypływ magii. Spojrzałam na nią. Byłam do niej bardziej podobna niż do matki. Zielone oczy, blada skóra i krwistoczerwone, świecące włosy.
To dziwne, ale pamiętam wszystkie związane z nią momenty.
Spojrzałam na swoje przeguby i szok! Po ranach ani śladu. Cofnęłam dłonie. Dopiero teraz zauważyłam ślady zadrapań na jej skroniach i szyi. Sączyła się z nich krew. Ukrywała je pod włosami.
-Wracaj do domu-powiedziała i odeszła.

Rozdział trzynasty:

-Dlaczego nie Montana?-zapytał Adam.
-No właśnie dla...-zaczęła Rikki, ale urwała.-Och. No tak. Bitwa w Montanie.
Ciekawa historia z tą twoją ciocią pomyślał Alex.
Wiem odpowiedziałam.
-Dobra-powiedziałam.-Montana może być. Jakoś wytrzymam.
Zgodziłam się na Montanę tylko dlatego, że chcę się więcej dowiedzieć o wiecznym płomieniu. Może znajdę tam coś ciekawego. Poza tym Montana jest słabo zaludniona. Łatwo by było zbudować tam akademię czy coś.
-Teraz trzeba zawiadomić innych-mruknęła Rikki.
-Ja zawiadomię wampiry, a wy dampiry-powiedział Alex.
-Okay-powiedziała Rikki.-Myślę, że Anna nie będzie chciała opuszczać tego pustkowia bo zawsze czuła się odpowiedzialna za swoje miasta więc spotkajmy się ze wszystkimi za trzy dni w w parku imienia H. Jordana o dwudziestej drugiej.
Oboje wyjęli komórki z kieszeni, wystukali coś i włożyli z powrotem.
-Dobrze-powiedziałam.-Ja wracam do hotelu, a wy zapewne idziecie do hotelu.
-Tak-powiedziała Alice i uściskała mnie.-Dobranoc.
-Do zobaczenia-odpowiedziałam odwzajemniając jej gest.
Uściskałam też Rikki.
-Dobranoc-powiedziała.
-Dobranoc-mruknęłam i ziewnęłam.
Adamowi ścisnęłam dłoń.
-Do widzenia-powiedział.
-Do widzenia-odparłam.
Resztę dampirów pożegnałam skinieniem głowy.
-Wracasz do domu?-zapytałam Alexa.
-Tak-odpowiedział.-Razem z tobą. Dzisiaj śpisz u mnie.
-Co?!!-Co on sobie myśli? Chce mnie zaciągnąć do łóżka?
Zaśmiał się.
-Nie chcę się z tobą kochać-skłamał.-Chcę żebyś była bezpieczna.-To już była prawda.
-Wiesz-zaczęłam-jeśli chcesz iść ze mną do łóżka to niema sprawy. Wiem, że się we mnie zakochałeś. Ja w tobie też.
Wiedział, że mówię prawdę.
Otworzyłam usta by dodać jakiś kąśliwy komentarz, ale pocałował mnie.
Pocałunek był niesamowity. Była w nim skrywana od dawna namiętność. Usta miał miękkie i ciepłe. Kłamstwem jest to, że wampiry są twarde i zimne.
Całowaliśmy się bardzo długo.
Gdy skończyliśmy ciężko oddychaliśmy. Alex tulił mnie mocno do siebie, a ja zacisnęłam palce na jego koszuli. Patrzyliśmy na siebie głodnym spojrzeniem.
Miałam nadzieje, że wyzna mi miłość mówiąc "kocham cię", ale powiedział:
-Chodźmy do mojego domu.
W jego domu to dopiero działo.
Zaprowadził mnie do swojego pokoju (bez okien oczywiście).
-Po co ci łóżko?-zapytałam widząc wielkie łoże.
-Lubię na nim poleżeć-odpowiedział. Niósł ze sobą tacę pełną jedzenia. Wampiry mogły wspomagać się ludzką żywnością, ale musiały pić krew. Dampiry jednak muszą jeść.
-Po co ci jedzenie?-zapytałam.
-Dla ciebie-odpowiedział.-Musisz być głodna.
Zaczęłam jeść jakąś kanapkę. Była pyszna.
-Zaraz wracam-powiedział i już go nie było. Pół godziny później wrócił trzymając w ręku jakąś torbę i podał mi ją.-Przyniosłem ci ciuchy i twoją kosmetyczkę. Zaprowadzę cię do łazienki.
Skończyłam jeść. Zgodnie z obietnicą zaprowadził mnie do łazienki.
Rzeczywiście w torbie znalazłam kosmetyczkę, jakieś ciuchy w reklamówce i piżamę składającą się z krótkich czarnych spodenek i białej podkoszulki. Wzięłam prysznic, wysuszyłam włosy i umyłam zęby. Czułam, że Alex coś kombinuje, ale sprytnie to ukrywa myśląc o szkole.
Kiedy weszłam do pokoju i zauważyłam tuzin świec. Zapaliłam je i zaczęłam bawić się płomieniami sprawiając, że kształtem przypominały serca.
-Ładne-powiedział Alex wchodząc do pokoju.
Zaczęliśmy się całować. Zaniósł mnie mnie na rękach do łóżka.

Rozdział czternasty:

Nigdy wcześniej nie rozebrałam się przed mężczyzną. Leżałam na Alexie całkiem naga. Całowaliśmy się.
-Anno...-szeptał między pocałunkami.
Pocałunki stały się jeszcze bardziej namiętne. Odwzajemniałam je. Leżeliśmy pod kołdrą nadzy. I było nam przyjemnie.
Nie potrafię znaleźć słów na opisanie seksu. Pożądanie? Pragnienie? Podniecenie? A może wszystko naraz?
Alex umiejętnie mnie prowadził. Poddawałam mu się. Był bardzo cierpliwy.
-Kocham cię Anno-szepnął.
Poczułam wielkie szczęście.
-Ja ciebie też-odszepnęłam.
Kochalibyśmy się dalej, gdyby moja cholerna komórka nie zadzwoniła.
-Halo? Kto mówi?-zapytałam.
-Boże!!-usłyszałam głos Rikki.-Co ty robisz?!! Jesteś na haju czy co?!!
Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że mówię namiętnym głosem.
-Nie-odpowiedziałam normalnym głosem.-Po prostu miałam cudowny sen-skłamałam.-Coś się stało?
-Twoja lekko stuknięta ciocia miała na imię Eloise Eternity?-zapytała.
-Aha-odpowiedziałam.
-Opowiadałaś mi, że popełniła samobójstwo, ale tak nie było-mówiła oskarżycielskim tonem jakby myślała, że ją okłamałam w sprawie ciotki.-Zmieniła się w wampira, a później w Valari! Znaleźliśmy ją. Chce się z tobą zobaczyć.
Szok!!
-Daj mi ją do telefonu-powiedziałam tonem nieznoszącym sprzeciwu.
Chwila ciszy.
-Anno!!-ten głos na pewno należał do mojej ciotki.-Chronisz siebie?!! Chronisz siebie przed sobą samą?!!
-Nie rozumiem-odparłam i nagle mnie olśniło.-Ty też władasz ogniem tak jak ja prawda?Albo raczej władałaś. Jaki żywioł wybrałaś?
Valari wybierali sobie jeden z żywiołów: wodę, ogień, powietrze lub ziemię. Niektórzy wybierają uzdrawianie. Przez to zyskują szacunek, ale są bezbronni.
-Nie wybrałam żadnego żywiołu-odpowiedziała.-Specjalizuję się we wszystkich żywiołach w ograniczonym stopniu. Oni już po ciebie przyszli?
-Kto?
-Uf-powiedziała z ulgą.-Nieprzyszli. To dobrze.
-Kto do cholery?!!-warknęłam.
-Wkrótce się dowiesz.
Teraz to mnie na serio wkurwiła.
-Kto miałby po mnie przyjść?!!-zniecierpliwiłam się.
-Nie mogę ci powiedzieć-odparła.-Jeśli się dowiesz zabiją cię, a ja muszę cię chronić.
-Przysięgam ciociu, że jak cię zobaczę osobiście skręcę ci kark!!-warknęłam wściekła.
-Ty na serio jesteś niezrównoważona-zauważyła wesoło.
Rozłączyłam się.
-Muszę się dowiedzieć jak mnie uzdrowiła ta wredna suka-mruknęłam do Alexa.
Napisałam do Rikki:

Gdzie jestescie?

Po chwili odpisała:

W hotelu na Grodzkiej. Twoja ciocia jest naprawdę postrzelona.

Wystukałam do niej:

Za chwil przyjdę.

Pocałowałam Alexa i wstałam (całe szczęście, że nie muszę mu niczego tłumaczyć. Wyczytał wszystko w moich myślach).
Zaczęliśmy się ubierać co było trudne bo nie mogliśmy przestać się całować. Gdy w końcu nam się udało stwierdziłam, że Alex wybrał mi świetne ciuchy. Krwisty skórzany top odkrywający pępek z głębokim dekoltem idealnie podkreślał moje piersi i głębokie wcięcie w tali. Również skórzane, czarne spodnie podkreślały wyraźnie zarysowane biodra. Do tego kozaki na szpilkach!! Świetnie na mnie wyglądały. Ale dlaczego nie pamiętam żebym kupowała te ciuchy?
-Kupiłem ci je bo myślałem, że się ucieszysz-powiedział Alex. Jego srebrna koszula podkreślała mu czarne włosy i bladoniebieskie oczy.
-Dziękuję-odpowiedziałam i pocałowałam go.
-Niema za co-odparł.
Zrobiłam sobie makijaż i wyprostowałam włosy. Wyglądałam zabójczo.
Wyszliśmy z domu trzymając się za ręce. Od czasu do czasu pocałowaliśmy się. Od dawna na to czekaliśmy. Szliśmy szczęśliwi, że udało nam się do siebie zbliżyć.

UWAGA!!! NOWY ROZDZIAŁ Z DEDYKACJĄ DLA WAS WSZYSTKICH!!!

Rozdział piętnasty:

W pokoju Rikki, Adama i jakiegoś tam strażnika (strażnicy nie opuszczali swoich podopiecznych) zauważyłam moją ciocię.
-Ciociu, czemu się zmieniłaś najpierw w wampira, a potem w Valari?-zapytałam nie owijając niczego w bawełnę.
-Nawet nie wiesz jak było warto-powiedziała patrząc na podłogę i obojętnym tonem.-Opłacało mi się zrezygnować z sumienia, uczuć i drugiego życia zyskując trzecie życie.
-Dlaczego było warto?-zapytałam. Mogła by sobie darować grę wstępną.
-Gdybyś tylko mogła wiedzieć-westchnęła.
Wkurzyła mnie.
-Dlaczego?!-krzyknęłam.
Spojrzała na mnie zdziwiona.
-Na Matkę Ziemie, pozwoliłaś napić się komuś swojej krwi prawda?-zapytała.
-Tak, a co?-odparłam.
Wkurzyła się. Miła odmiana.
-Przejmujesz wściekłość tej osoby!!-krzyknęła.-Dlatego błagałam wampira by mnie przemienił. Też przejmowałam czyjąś złość. Jednak po przemianie w wampira przejmowałam jeszcze złość mojego stwórcy. Dopiero po moim związku z ziemią nie przejmowałam jej. Dzięki Matce Ziemi, że wy nie macie nic wspólnego z ziemią!
Powiedziała "związku z ziemią". Valari byli na zawsze połączeni z tą planetą. Dlatego władali ogniem, wodą, powietrzem lub ziemią. Klan uzdrawiania był jednak na zawsze połączony z magią ducha.
-Dlaczego przejmuję złość tej osoby?-zapytałam.
-Karma-odpowiedziała.-Wielka moc za wielkie cierpienie.
-Karma to suka-stwierdziłam.
Wszyscy zachichotali.
-Lepiej jej nie obrażaj bo to się odbije na tobie-ostrzegła ciocia.
-Jak mnie uzdrowiłaś?-Wiedziała o czym mówię.
-Oddałam ci trochę swoich mocy-odparła.-Dlatego tak dobrze władasz ogniem.
-Dlaczego jak byłaś człowiekiem okaleczałaś się?-zapytałam.-Widziałam ślady na twoich skroniach i twojej szyi.
Wzruszyła ramionami.
-Tylko tak umiałam wrócić do równowagi.-Chwyciła mnie za nadgarstek i pokazała wszystkim bladoróżowe ślady na moich przegubach.-Ty pewnie rozumiesz to najlepiej.
Rikki, Adam i jakiś strażnik byli zaskoczeni, ale Alex wiedział o tym i wiedział, że nie chcę o tym rozmawiać. Jest kochany, że nie męczył mnie tym.
-Też czytałaś w myślach tej osobie od której przejmowałaś złość?-zapytałam wymijająco.
Zaskoczyłam ją.
-Nie-odparła.-To musi być jakaś inna siła.
Przyjrzała się dokładnie mi i Alexowi. Następnie powiedziała:
-Ślicznie ze sobą wyglądacie. Spokrewniła was ziemia lub niebo albo jeszcze inna potężna siła.
Wymieniliśmy z Alexem porozumiewawcze spojrzenia i oboje wzruszyliśmy ramionami nie wiedząc co powiedzieć.
Spojrzałam na ciocię Eloise.
-O co chodziło z tam, że noszę wieczny płomień?-spytałam.
Podniosła swoją gęstą grzywkę. Złote łańcuchy, którymi była skuta zabrzęczały (dziwne, że zauważyłam je dopiero teraz). Na środku jej czoła widniał czarny znak w kształcie płomienia.
-Jak będziesz w pełni władać swoją mocą też będziesz go miała-powiedziała.-Jeszcze go nie widzisz, ale tam jest. Zawsze był. Wkrótce się pojawi.
Znowu mnie wkurzyła.
-Już władam w pełni swoją mocą!!-warknęłam.
Spojrzała na mnie z politowaniem.
-Jeszcze nie-powiedziała pewnie.
Miałam ochotę ją kopnąć. Rozważałam możliwości. Gdybym jakimś cudem zdołała wymknąć się trójce dampirów i wampirowi miałabym ogromne szanse. Jednak Alex oczywiście już wyczytał wszystko w moich myślach. Rzucił mi ostrzegawcze spojrzenie. Szkoda.
Westchnęłam.
-Wiesz-zaczęłam-tym, swoim wywyższaniem się cholernie mnie wkurzasz.
Doprawdy nie wiem skąd wzięły się historie o Valari jako wróżkach, elfach i dobrych duszkach. Ludzie są na prawdę idiotami.
-Och!-Ciocia pacnęła się w czoła, a łańcuchy zabrzęczały.-Bym zapomniała!-Z trudem pogrzebała w kieszeni i wyciągnęła jakąś kartkę. Podała mi ją.-To ostrzeżenie Valari, które sama musisz rozgryźć.
Przeczytałam ją na głos:

Ogień nas uwięził
i ogień nas uwolnił.
Władczyni płomieni nas wybawi,
a królowa wody w tym pomoże.
Gdy z ognia i wody krew tryśnie,
wrota zgasną, a władcy przedmiotów
zabiją królowe.
Na ziemię królowa powróci
dzięki niej chaos zapanuje.
Krwawa rzeź wampirów, dampirów i ludzi
na Matce Ziemi zarządzi.


Nic nie zrozumiałam. No dobra. Wiem, że ogień uwięził Valari. To jednak wie każdy. Jednak jakim cudem uwolni ich ogień? I co jeszcze? Ach tak. Z ognia zacznie tryskać krew. No i władczyni wody.
-Ja chyba wiem o co z tym chodzi-rzekł Alex.
Przeczytałam to w jego głowie i zamarłam.


Ostatnio zmieniony przez Summer dnia Pon 20:31, 07 Lut 2011, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jowi
Indygo aura (Grafik)



Dołączył: 01 Wrz 2010
Posty: 467
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ddz

PostWysłany: Nie 19:45, 06 Lut 2011    Temat postu:

miła cioteczka, nie ma co :P
Powrót do góry
Zobacz profil autora
AmyLee
Czerwona aura (Moderator)



Dołączył: 07 Sie 2010
Posty: 533
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Bytom ; d

PostWysłany: Pon 20:08, 07 Lut 2011    Temat postu:

Ciotka faktycznie postrzelona.;D
Dobra fajny rozdziałek, było kilka błędów ale to nic ;)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Summer
Czerwona aura (Moderator)



Dołączył: 10 Sie 2010
Posty: 561
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Bydgoszcz

PostWysłany: Pon 20:24, 07 Lut 2011    Temat postu:

Wiem, wiem... spieszyłam się. Zaraz poprawię ;D
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Summer
Czerwona aura (Moderator)



Dołączył: 10 Sie 2010
Posty: 561
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Bydgoszcz

PostWysłany: Pon 20:34, 07 Lut 2011    Temat postu:

Okay. Zmieniłam ;) Jak coś przeoczyłam to powiedzcie ;D
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Summer
Czerwona aura (Moderator)



Dołączył: 10 Sie 2010
Posty: 561
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Bydgoszcz

PostWysłany: Pią 15:59, 11 Lut 2011    Temat postu:

Z dedykacją dla Stevie_Rae i Moon_night_shadow xD

Rozdział szesnasty:

-O co?-zapytała Rikki.
-No właśnie-poparł ją Adam.
-Alex uważa, że chodzi o mnie-rzekłam.-To ja jestem ogniem. Moja krew to ogień. Ona może ich uwolnić. Moja krew zgasi ogniste wrota. Wtedy królowa Valari powróci i zapanuje chaos o którym wspomina przepowiednia.
Szok i przerażenie malowały się na twarzach Adama, Rikki i tamtego strażnika.
-Musimy cię chronić!!-krzyknął Alex.-Musisz mieć ochronę!!
-Spokojnie-powiedziałam do Alexa.
Nagle jego złość przelała się na mnie. Poczułam ten gniew. Tą złość. Tą wściekłość. To co teraz mnie przepełniało było złe i mroczne. Nie byłam już dobra. Chciałam kogoś zabić. Skręcić kark. Wyrwać krtań. Spalić na popiół. Torturować wiekami. Byłam wściekła i czułam, że tylko przez zabijanie mogę się uspokoić. Eksplodowało coś we mnie, coś strasznego, ciemnego, zimnego i bardzo, bardzo złego. To już nie byłam ja. Nie byłam Anną. Byłam kimś kto musi zabijać.
Ni zdawałam sobie sprawy z tego co robię póki ktoś nie wbił mi czegoś w nadgarstki. To Alex trzymał mnie za ręce wbijając paznokcie (z taką siłą, że pobielały mu knykcie) w moją skórę bym oprzytomniała. Zobaczyłam Zobaczyłam ciocię jęczącą z bólu. Była ranna. I to poważnie. Co się stało? Nic nie pamiętam. Jakbym obudziła się ze snu, którego nie pamiętam. Próbowałam coś sobie przypomnieć, ale wtedy zabolała mnie głowa. Pisnęłam z bólu. Chyba powinnam kogoś zapytać co się stało. Otworzyłam usta, ale nie wydobyłam żadnego dźwięku. Zrobiłam coś strasznego?
-Jeszcze jak-odpowiedział Alex.
-Co się stało?-zapytałam.
-Omal jej nie zabiłaś-mruknął wskazując na ciocię.
-Ja to zrobiłam?-zapytałam zdziwiona.
Kiwnął głową.
-Boże!-krzyknęłam i zakryłam sobie usta dłonią.-Jestem potworem.-To wypowiedziałam szeptem.
Alex położył mi dłonie na policzkach i krzyknął:
-Nie jesteś potworem! Jesteś dampirem! Dampiry to nie potwory!
Zaczęłam płakać. Tak bardzo chciałam mu uwierzyć. Jednak to co zrobiłam jest pierwszą oznaką tego, że jestem potworem. Najpierw Rikki, teraz moja ciocia Eloise. Co potem? Alex? Jakbym go zabiła to sama popełniłabym samobójstwo.
Alex przygarnął mnie do swojej piersi. Wiedział co przeżywam. Czytał w moich myślach. Przycisnęłam dłonie do jego boków i płakałam. Poczułam jego zapach. Pachniał jak ciepły bez, słońce, morze i coś jeszcze. Hm... Chyba najpiękniejszym zapachem jaki istnieje. Księżycem. Ten zapach był niezwykły. Przyjemny i jednocześnie subtelny.
Stałam tak przytulona do Alexa,a jego moce otuliły moją smukłą sylwetkę niczym ciepły koc. Wtulona w niego czułam się bezpiecznie jak nigdzie indziej. Ta kto jest jak ktoś kogo kochasz jest zawsze przy tobie i niema najmniejszego zamiaru cię skrzywdzić.
Ale czy na pewno nie chce mnie zabić?
Nie. On mnie kocha. Poza tym tylko Alex umiał zapewnić mi bezpieczeństwo. Uspokajałam się kiedy tylko chciał. Panował nade mną jakbym była narzędziem w jego rękach (a biorąc pod uwagę moje zdolności bardziej bronią).
Chwila. On mnie nie stworzył. Jak mógł nade mną panować? Tylko moja stwórczyni Shelley potrafiła to robić. Ale istniała jeszcze jedna rasa, która potrafiła to robić. Partari, (którzy podobno stworzyli wampiry, a one dampiry) ale oni zostali wygnani z ziemi dawno temu. Może jednak Alex miał trochę ich krwi?
Cofnęłam się gwałtownie.
-Co?-zapytał zaskoczony Alex.
Kim jesteś zapytałam w myślach.
Westchnął.
Wampirem rzecz jasna.
Nie. Czymś więcej. Masz w sobie krew Partari naciskałam.
Nie krzyknął tonem nie znoszącym sprzeciwu.
Kłamca mruknęłam.
Okay krzyknął. Mój ojciec to Partari, a matka była czarownicą specjalizująca się w magii ducha. Zostałem zmieniony w wampira i moc ojca, którą odziedziczyłem zaczęła dominować. Panuję nad wampirami i dampirami, a także przyciągania do siebie przedmiotów i sprawiania, że wybuchają. To wszystko dzięki krwi Partari. Potrafię cię kontrolować. Mógłbym kazać ci spalić ten hotel, a ty byś to zrobiła jakbyś była narzędziem.
Cofnęłam się odruchowo o krok. Mógł mi kazać zabić Adama, Rikki, ciocię Eloise i tego strażnika.
Anno... ja tego nie zrobię zapewnił. Ja cię kocham. Nie skrzywdzę cię.
Zanim pomyślałam co robię podeszłam do niego z powrotem i na oczach wszystkich namiętnie pocałowałam.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Moon_night_shadow.
Pomarańczowa aura



Dołączył: 16 Paź 2010
Posty: 88
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Katowice

PostWysłany: Pią 18:33, 11 Lut 2011    Temat postu:

Dziękuję bardzo mi się podoba ;D
Weny życzę ;)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Summer
Czerwona aura (Moderator)



Dołączył: 10 Sie 2010
Posty: 561
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Bydgoszcz

PostWysłany: Pią 19:00, 11 Lut 2011    Temat postu:

Dzięki ;D Weny to ostatnio mi nie braknie ;p
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Summer
Czerwona aura (Moderator)



Dołączył: 10 Sie 2010
Posty: 561
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Bydgoszcz

PostWysłany: Pią 21:59, 11 Lut 2011    Temat postu:

Ten rozdział jest dla Jowi, Zoey i AmyLee za to, że tak fajnie forum urządziły ^^

Rozdział siedemnasty:

Gdy znowu zaczęłam logicznie myśleć odskoczyłam od Alexa jak oparzona.
Co ja zrobiłam?!
Pocałowałaś mnie na oczach dampirów i jednej z przedstawicielek Valari odpowiedział mi Alex.
Przysłoniłam ręką oczy jakbym wstydziła się tego co zrobiłam.
Debilka ze mnie mruknęłam w odpowiedzi.
Nie aż taka powiedział Alex, a ja spojrzałam na niego przez palce i uśmiechnęłam się. Tylko on umiał poprawić mi humor w takich sytuacjach ("Hej ziomy co u was słychać? Mamy info o Valari, którzy się dzisiaj w gacie zesrali.") i równie szybko wkurzyć ("Kiedy? Chciałem cię zabić już wiele razy."), ale nie potrafiłabym bez niego żyć.
Dzięki cenię szczerość odparłam.
-Wy... ale... jak... co... Anno!!-wyjąkała wściekła Rikki.
-No...-zaczęłam.-Ja i Alex jesteśmy tak właściwie... parą.
Alex objął mnie ramieniem chcąc dodać mi otuchy, a Rikki pisnęła i przytuliła znowu przypominając mi szczeniaczka. Jednocześnie zaskoczyła mnie. Była nieprzewidywalna.
-To twój pierwszy chłopak!-wrzasnęła szczęśliwa.
-Tak, ale może skupimy się na mojej cioci?-zapytałam.
-Poza tym Rikki mogłabyś zwolnić trochę uścisk? Chcę się jeszcze nacieszyć Anną i nie będę zadowolony jeśli mi ją udusisz-dodał Alex. Rikki puściła mnie i parsknęłyśmy śmiechem.-Może zamkniemy panią Eloise w moim domu?-dodał.
-Okay-powiedziałam i spojrzałam na zegar na ścianie.-Świt się zbliża.
Wyszłam z obejmującym mnie Alexem i ciocią, która już uleczyła swoje rany.
Otworzyliśmy piwnicę i zobaczyliśmy wilkołaka. Oboje o nim zapomnieliśmy. Ale kto by się przejmował w takich chwilach jakimś psem?
-Uspokoiłeś się wilkołacku?-zapytałam podejrzliwie.
-Tak Anno Fire-odpowiedział i ukłonił mi się z szacunkiem. Wolał ze mną nie zadzierać. Bystrzak.-Przepraszam za tę napaść, ale przysłał mnie Valari z klanu ziemi i nie mogłem niestety nic zrobić.
Valari z klanu ziemi potrafili kontrolować wilkołaki bo oni je stworzyli. Tak samo jest z syrenami, ale nad nimi panuje wodny klan.
-Odejdź stąd albo wyrwę ci flaki i wyślę twojej sforze twoje zwęglone wnętrzności w worku na psie odchody-warknęłam by nie zwracał uwagi na Valari, którą prowadziliśmy ze sobą.
Wybiegł aż się za nim kurzyło.
Daliśmy mojej cioci coś do jedzenia (nawet nie wiem co, ale podobno nazywano to piccą czy jak to się tam nazywało) i wodę (Valari żywią się tym czym ludzie) i poszliśmy do mojego domu. Byłam tak wyczerpana, że ledwo trzymałam się na nogach.
Alex wziął mnie na ręce i zaczął nieść.
-Miałaś ciężki dzień-powiedział.-Ale uwierz mi Anno, nie mam zamiaru cię kontrolować.
-Wierzę-odparłam.-Ale opowiedz mi o swojej przeszłości.
Westchnął.
-Urodziłem się tysiąc pięćset lat temu w Phoenix-powiedział.-Jako czarodziej półkrwi specjalizowałem się w magii ziemi. Byłem w tym świetny, lepszy niż inni czarodzieje i czarodziejki. Ona jednak chciała czegoś więcej i poprosiła wampira by mnie zmienił. Po przemianie moja skrywana dotąd moc Partari zaczęła dominować i magia ziemi opuściła mnie. Wtedy zacząłem panować nad dampirami i wampirami. Było to tak proste jak kontrola nad ludźmi. Jednak to nad tobą panuję najlepiej. Może to przez to, że ty czerpałaś moją energię, a ja piłem twoją krew?
-Nie-powiedziałam.
I wtedy mi się przypomniało. Partari kontaktowali się przez myśli tylko z dampirami i wampirami nad którymi w pełni zawładnęli.
Ale kiedy on to zrobił?
Zaczęłam mu się wyrywać. Spadłam na twardy chodnik i szybko stanęłam z moją kocią gracją. Cofnęłam się o kilka kroków.
-Kiedy zapanowałeś nade mną?-zapytałam.
-Jak dałaś mi się napić swojej krwi-odpowiedział i zrobił krok do przodu, a ja w tył.-Byłem słaby... Jakbyś nie dała mi się napić swojej krwi umarłbym.
-Zrobiłabym to nawet gdybyś mi nie kazał-krzyknęłam i zaczęłam uciekać (adrenalina dała mi niezłego kopa). Postanowiłam ukryć się w moim domu za miastem.
Anno, gdzie jesteś słyszałam głos Alexa w głowie.
Zostaw mnie krzyknęłam w myślach najgłośniej jak umiałam. Weszłam do domu wzięłam koc z fotela i zeszłam do piwnicy. Usiadłam na kanapie otulając się kocem i zaczęłam płakać. Jak on mógł zrobić coś takiego? Czułam, że moje serce zostało przecięte na pół i część została ze mną, a druga połowa z nim. I co ja mam teraz zrobić? Kocham i jednocześnie nienawidzę go. Nie chcę go już nigdy widzieć, ale chcę żeby mnie przytulił i pragnę utonąć w jego często zimnych, ale jak na mnie patrzy ciepłych oczach.
Nagle moce Alexa dotarły do mnie szukając mej osoby. poczułam jego obecność niedaleko mojego domu.
Zerwałam się z kanapy i pobiegłam na górę do drzwi by uciec od niego. Po chwili zastanowienia pobiegłam do kuchni i wzięłam butelkę po piwie by użyć jej jako broni.Tak na wszelki wypadek. Zbiłam ją by koniec był ostry. Jednak przewróciłam się o krzesło w kuchni i butelka wbiła mi się w biodro. Wyciągnęłam ostrze i poczekałam aż rana się zagoi.
Po minucie biegłam ku drzwiom wyjściowych. Otworzyłam je i zobaczyłam Alexa. Serce zaczęło bić mi młotem. Cofnęłam się odruchowo.
-Anno, nic ci nie zrobię-powiedział wyciągając ku mnie swoje silne ręce w uspokajającym geście.
nie dobrze.
-Zostaw mnie!!-krzyknęłam i próbowałam wbić mu butelkę w serce. Nie mogło go to to zabić, ale dawało czas na ucieczkę. Wyrwał mi butelkę bez trudu i rzucił za siebie jak w jakimś głupim filmie. Ale przecież dampiry są silniejsze od wampirów! Ale teraz uświadomiłam sobie, nie mam do czynienia ze 100% wampirem.
Próbowałam go popchnąć, ale złapał mnie za nadgarstki i przycisnął do ściany przyciskając moje dłonie koło mojej twarzy. Szarpnęłam się, ale nawet nie drgnął.
-Anno, uspokój się-powiedział nakazując mi spokój w myślach.
-Zostaw mnie!!-powtórzyłam.-Nienawidzę cię rozumiesz?! Nienawidzę! Puść mnie do cholery!!
Alex złapał mnie jedną ręką za oba nadgarstki i otarł mi łzy drugą dłonią. Pogłaskał mnie po policzku.
-Wiedz, że ja zawsze będę cię kochał-rzekł.-Do końca moich dni. Na zawsze.
Puścił mnie, a ja zasłoniłam oczy dłońmi. Alex przygarnął mnie do siebie. Co mam zrobić?
Zacisnęłam kurczowo palce na koszuli Alexa. Przesuwał swoimi dłońmi w górę i w dół po moich plecach jakby chciał w ten sposób złagodzić ból. Przez naszą więź przekazywał mi same pozytywne myśli. Pokazał mi łąkę ze ślicznymi, kolorowymi kwiatami. Trawa była w kolorze moich oczu. W powietrzu latały ptaki i motyle. Niebo było bezchmurne, więc widziałam słońce.
-Anno-powiedział ostrożnie Alex.-Ja nigdy cię nie skrzywdzę. Powiedz tylko słowo, a odejdę i nigdy nie wrócę.
Zawahałam się. Co ja mam zrobić?
-Daj mi trochę czasu-powiedziałam.
Odszedł bez słowa, a ja zeszłam na dół do piwnicy, położyłam się na łóżku i odpłynęłam.



Ostatnio zmieniony przez Summer dnia Pią 22:01, 11 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jowi
Indygo aura (Grafik)



Dołączył: 01 Wrz 2010
Posty: 467
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ddz

PostWysłany: Pon 22:04, 14 Lut 2011    Temat postu:

ale dramat ;] nie do konca rozumiem, dlaczego się wkurzyłaś na Alexa :P ja go lubię :p
a dylemat... drugą szansę się daje zawsze, bo każdy na taką zasługuje z założenia [moim zdaniem :P] gorzej, jak kochasz chłopaka - i nie możesz z nim być ;] wierz mi, to dopiero ból.
i dzieki za dedykt ^^
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Summer
Czerwona aura (Moderator)



Dołączył: 10 Sie 2010
Posty: 561
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Bydgoszcz

PostWysłany: Wto 14:11, 15 Lut 2011    Temat postu:

Nie wkurzyłam ;D Chciała żeby coś się działo ^^ A z tym jak kochasz chłopaka i nie możesz z nim być to idealnym przykładem jest April i Josh xD
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jowi
Indygo aura (Grafik)



Dołączył: 01 Wrz 2010
Posty: 467
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ddz

PostWysłany: Wto 16:19, 15 Lut 2011    Temat postu:

literacko, tak, a w życiu miałaś taką sytuacje? :D to dopiero tragizm ;]
a Alexa mi szkoda :P brutalnie go potraktowałaś :P
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Córy Ciemności Strona Główna -> Nasze opowiadania / Summer Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Programosy.
Regulamin